Jeśli ktoś narzekał na styl gry polskich piłkarzy po wyjazdowej wygranej z Łotwą 2:0 na inaugurację eliminacji Euro 2023, to po meczu z Izraelem musiał być załamany. Na Arenie Lublin podopieczni Macieja Stolarczyka byli faworytami, ale mimo świetnego początku po kuriozalnych błędach nie wywalczyli choćby punktu. Tym samym już na początku walki o bilety na turniej do Gruzji i Rumunii biało-czerwoni znacznie skomplikowali sobie sytuację w grupie. Po tym, co zaprezentowali, trudno było bowiem oczekiwać sukcesu w starciach z Niemcami czy Węgrami. Z błędów, szczególnie w defensywie, trzeba było jednak szybko wyciągnąć wnioski, bo kolejne spotkanie zaplanowano już miesiąc później.

STRZELCY (NIE)PRZYPADKOWI

Oczywiście można uznać, że obaj pomocnicy zawdzięczają swoje bramki przede wszystkim błędom bramkarzy, ale w futbolu trzeba wiedzieć, jak potknięcia rywali wykorzystać. Smoliński już na początku spotkania przekonał się, że wywieranie presji na przeciwniku ma sens. Po jego szybko zdobytej bramce można było oczekiwać, że kolejne trafienia biało-czerwonych będą tylko kwestią czasu. Niestety, później fortuna odwróciła się od podopiecznych Macieja Stolarczyka. Najpierw samobójczy gol Sebastiana Walukiewicza, a później złe ustawienie Marcela Lotki, które z zimną krwią wykorzystał Karzev. Co ciekawe, zawodnik Maccabi Netanya był jedynym graczem gości, który miał już na koncie debiut w pierwszej reprezentacji swojego kraju.