
Pogoń nie miała szczęścia do Pucharu Polski – zarówno w męskim, jak i żeńskim wydaniu. 2 maja 2025 r. panowie ulegli w finale Legii Warszawa (3:4). Była to ich piąta nieudana próba zdobycia tego trofeum. W związku z tym, że nie maja w dorobku również mistrzostwa kraju, ich gablota pozostała pusta. Na ich tle lepiej wypadły panie. Piłkarki ze Szczecina mogły pochwalić się mistrzostwem w sezonie 2023/24 (klub reaktywowano w 2022 r., po połączeniu z Olimpią Szczecin). W debiutanckim finale Orlen Pucharu Polski nie udało im się osiągnąć sukcesu, choć spotkania w Łodzi Portowczynie nie musiały przegrać. W regulaminowym czasie zmarnowały jednak dwa rzuty karne (obronione przez Julię Woźniak)! Nie do końca wykorzystały też grę w przewadze (od 82. minuty). Owszem, doprowadziły do wyrównania, ale w dogrywce nie przechyliły szali zwycięstwa na swoją korzyść. Horror przeżyły zaś w konkursie rzutów karnych. Prowadziły 3-1, by… przegrać 3-4, bo dwie jedenastki wybroniła Woźniak! Drużyna Czarnych Sosnowiec zdobyła po raz 14. krajowy puchar, to rekordowe osiągnięcie w kobiecym futbolu w Polsce.
7
K. Miłek
16
Z. Grzywińska
W sobotę na stadionie imienia Władysława Króla w Łodzi po raz trzeci odbyło się święto kobiecego futbolu – finał Pucharu Polski. Zmierzyły się w nim drużyny podrażnione niepowodzeniem w walce o mistrzowski tytuł. (…) Temperaturę meczu w zimne majowe popołudnie podnosił fakt, że oba zespoły niedawno rozstrzygnęły między sobą walkę o wicemistrzostwo Polski. Zwycięsko z bezpośredniego starcia pod koniec kwietnia wyszli Czarni Antrans Sosnowiec, pokonując Pogoń na wyjeździe 2:1 po golu z rzut karnego w 87. minucie. Szczecinianki do sobotniego finału przystępowały więc dodatkowo podrażnione i zmotywowane, by odbić sobie niepowodzenie sprzed trzech tygodni. Ponadto Portowe debiutowały w finale Pucharu Polski po ich reaktywacji i połączeniu z Olimpią Szczecin w 2022 roku.
Finalistki Orlen Pucharu Polski – drużyny Czarnych Sosnowiec (z lewej) i Pogoni Szczecin – podczas tradycyjnego odgrywania Hymnu Polski przed rozpoczęciem spotkania. Mecz oglądało z trybun około 1700 widzów.
Dwa obronione rzuty karne, dwie poprzeczki, interwencje VAR, piękne gole, walka do końca i czerwona kartka – w finale Orlen Pucharu Polski mieliśmy wszystko! Także dogrywkę i serię jedenastek, po której po czternaste w swojej historii trofeum sięgnęły Czarne Antrans Sosnowiec!
Żałujemy niesamowicie, że nie wygraliśmy, bo wszystko było w naszych rękach, a właściwie nogach. Kluczową rolę odegrała bramkarka drużyny z Sosnowca albo po prostu źle wykonywane przez nas jedenastki. Z przebiegu meczu możemy być zadowoleni i rzeczywiście być dumni z dziewczyn. Przez dużą część meczu prowadziłyśmy grę, ale mimo rzutów karnych, dwóch poprzeczek i kilku dogodnych sytuacji to było za mało, żeby zdobyć zwycięską bramkę. Żałujemy, bo mogliśmy w dogrywce wykorzystać grę w przewadze, ale duże słowa uznania dla rywalek, bo broniły się ponad 30 minut w osłabieniu i finalnie wygrały.
Żal i rozczarowanie. Nie uważam, że w finale byłyśmy drużyną gorszą. Piłka nożna rozlicza nas tak, że albo jest się uwielbianym albo nienawidzonym. Dla mnie nie ma nic pomiędzy. Przez kilka dni będziemy pewnie tym drugim. Chciałabym całą winę i odpowiedzialność wziąć na siebie. Nie był to łatwy mecz pod względem mentalnym, bo wiele dziewczyn rozgrywało swój pierwszy finał, pierwszy raz doświadczało takich emocji. Sama ciągle mówiłam sobie, że to po prostu finał, coś jak mecz o mistrzostwo. Jednak kiedy pojawiły się te emocje, z czystym sercem mogłam powiedzieć, że jest to aż finał Orlen Pucharu Polski – coś wyjątkowego.
Bramkarka Czarnych została MVP spotkania. Był to wybór absolutnie słuszny. Julia Woźniak – okrzyknięta „księżną Lund”, po fantastycznych interwencjach na mistrzostwach Europy do lat 17 w 2024 r. – po raz kolejny potwierdziła klasę. Rzadko się zdarza, aby w jednym meczu bramkarka obroniła aż cztery rzuty karne! Woźniak dokonała tej sztuki w regulaminowym czasie i serii jedenastek. W trakcie 90 minut obroniła strzały Kornelii Okoniewskiej i Weroniki Szymaszek, a w konkursie karnych zatrzymała Natalię Oleszkiewicz i Jaylen Crim. Dla Woźniak był to pierwszy w karierze Puchar Polski. „Trochę to do mnie nie dociera. To wszystko dzieje się na wielką skalę, ale jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam dołożyć do tej wygranej swoją cegiełkę” – powiedziała po meczu portalowi Łączy Nas Piłka.
Dla kapitanki Pogoni był to słodko-gorzki występ, z przewagą tego drugiego. Defensorka szczecinianek najpierw nie wykorzystała karnego, bo jej strzał wyczuła Julia Woźniak. Potem nie zrozumiała się z Zuzanną Radochońską, która zagrała jej piłkę za plecy, z czego skrzętnie skorzystała Klaudia Miłek… i było 1:0 dla Czarnych. Weronika Szymaszek zrehabilitowała się w 84. minucie, gdy pokonała – na raty – bramkarkę sosnowiczanek (słupek i skuteczna dobitka). Gol kapitanki Pogoni pozwolił doprowadzić do dogrywki. „To była taka osłoda, która dała nam tlen i trzymała nas w grze. Myślę, że to był bardzo dobry finał. Sama zresztą powtarzałam, że jeśli wygrywać, czy przegrywać, to właśnie w takim stylu” – podsumowała akcję bramkową w rozmowie z portalem Łączy Nas Piłka.
Powiem szczerze, że lubię bronić jedenastki i jak widać, dobrze mi to wychodzi. Nie ukrywam, że przygotowywaliśmy się na serię rzutów karnych, dlatego byłam na to gotowa. Cieszę się, że wyszło. Przed pierwszą jedenastką czułam się pewnie, bo w lidze Kornelia Okoniewska strzeliła mi w ten sposób bramkę. Uderzyła dokładnie tam samo, jak w finale, tyle że wtedy to ja zainterweniowałam inaczej. Tym razem wyszłam z tego starcia zwycięsko. Przy drugim karnym pojawiły się we mnie trochę większe emocje, ale cieszę się, że udało mi się obronić. To coś niesamowitego. Dziewczyny widziały, że jestem w dobrej dyspozycji, a one wykonują jedenastki perfekcyjnie, co pokazywały na treningach. Próbowałyśmy wykorzystać nasze doświadczenie, by podnieść to trofeum.
Wydaje mi się, że chyba każdy kibic czekał na taki mecz. Cieszymy się, że my wyszliśmy z niego zwycięsko. Dla niektórych dziewczyn, które pierwszy raz, tak jak ja, posmakowały takiego zwycięstwa, to jest wielkie wydarzenie. A dla kibica to był ciekawy finał, była dogrywka, były rzuty karne, czyli po prostu szalony mecz. Swoim charakterem pokazałyśmy, że zasłużyłyśmy na ten puchar. Puchar rządzi się swoimi prawami. Same osłabiłyśmy się tym, że Pati [Patrycja Sarapata – przyp. red.] dostała czerwoną kartkę. Nasz charakter pomógł nam w tym, że to my dzisiaj zwyciężyliśmy. Dla Pogoni wielki szacunek, bo również pokazały klasę w tym meczu i życzymy im powodzenia, ale to my się będziemy w tym dniu cieszyć.
Pomeczowa sesja z Pucharem Polski. Julia Woźniak (z lewej) w towarzystwie Zuzanny Witek. Obie panie znały się doskonale ze wspólnych występów w juniorskich reprezentacjach Polski (z kadrą do lat 17 zajęły 3. miejsce w ME 2024 i wywalczyły historyczny awans do MŚ 2024 w tej kategorii wiekowej).