Ta konfrontacja zapisała się na trwałe w historii nieistniejącego już Stadionu Dziesięciolecia. Biało-czerwoni walczyli o punkty w eliminacjach mistrzostw Europy 1984. Niestety, zawiedli oczekiwania swoje i kibiców. Mecz był przedziwny. Jego wynik został rozstrzygnięty już po... 5 minutach. Szybkie prowadzenie uśpiło Polaków na tyle, że „wielbłąda” roku (jak zwykł mawiać Jan Tomaszewski) popełnił Paweł Janas, który głową skierował piłkę do polskiej bramki. Po latach żartowano, że „Janosik” zamknął tym samobójem warszawski obiekt. Reprezentacja nigdy więcej już na nim nie zagrała.
Czy w latach 80. w Polsce możliwe było granie na pięknej zielonej murawie zimą? Z reguły było to trudne, bo o tej porze roku boiska piłkarskie w kraju przypominały bardziej kartofliska niż miejsca do gry. Był jednak pewien wyjątek – stadion rybnickiego ROW-u. Kameralny obiekt mógł pochwalić się podgrzewaną murawą. Miesiąc przed rozegraniem towarzyskiego spotkania z Finlandią włączono grzanie, aby płyta boiska była w idealnym stanie na mecz. Przykryto ją nawet specjalną folią, aby trawa rosła niemal w cieplarnianych warunkach. System zdał egzamin. Piłkarze, trenerzy oraz dziennikarze nie mogli się nachwalić organizatorów. Biało-czerwoni nie zawiedli i również stanęli na wysokości zadania, wygrywając 3:1, a premierową bramkę w drużynie narodowej zdobył tego dnia Jan Urban.
Od spotkania w 1983 roku mierzyliśmy się z Finami jeszcze pięciokrotnie. Trzy konfrontacje rozstrzygaliśmy na swoją korzyść. Kolejny mecz, który odbył się niemal równo 10 lat później od wspomnianego powyżej, choć miał charakter towarzyski, okazał się istotny. Powody były dwa. Po raz drugi w historii reprezentacja Polski zagrała w Radomiu i odniosła tam pierwsze zwycięstwo. W dodatku kadrowicze przełamali serię blisko pięciu miesięcy bez wygranej. Bohaterem został Marek Leśniak – zdobywca dwóch bramek.
Kiedy grać z Finlandią, jak nie w kwietniu? Po raz kolejny w tym miesiącu mierzyliśmy się z rywalem z północy. Kibice na trybunach gromkimi brawami nagrodzili obchodzącego 50. urodziny Grzegorza Latę i... marzyli o narodzinach napastnika na miarę króla strzelców MŚ 1974. W naszej drużynie zmieniali się snajperzy, ale żaden z nich nie potrafił skierować piłki do bramki przeciwników. Mecz z Finlandią był szóstym z rzędu, w którym Polacy nie strzelili gola.
Po nieudanych mistrzostwach świata w Niemczech w reprezentacji Polski nastąpiła zmiana na stanowisku selekcjonera. Prezes PZPN Michał Listkiewicz zatrudnił w tej roli słynnego Leo Beenhakkera. Holender nie najlepiej rozpoczął przygodę z kadrą. Najpierw przegrał towarzyskie spotkanie z Danią (0:2), a potem zaliczył falstart z Finlandią w Bydgoszczy na inaugurację eliminacji Euro 2008. Rywale udzielili Polakom srogiej lekcji, a w roli surowego nauczyciela wystąpił fiński gwiazdor i zarazem zdobywca dwóch bramek Jari Litmanen.
„Nie zawsze można grać pięknie, strzelać bramki. Są takie spotkania, że trzeba skupić się na fizycznej walce” – takimi słowami trener Beenhakker podsumował rewanżowe spotkanie z Finami w eliminacjach EURO 2008. Kibice nie zobaczyli finezyjnej gry czy pięknych goli, więcej było ostrych starć i pojedynków powietrznych. Mecz rozgrywano na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach, który także i teraz będzie areną zmagań fińsko-polskich w kwalifikacjach do MŚ 2026. To na tym obiekcie w 1952 roku zapłonął znicz olimpijski, zapalony przez słynnego Paavo Nurmiego – fińskiego biegacza długodystansowego, 9-krotnego mistrza olimpijskiego.
Po zwycięskich eliminacjach ME kadra rozpoczęła rok od starcia z Suomi. Była to już trzecia konfrontacja obu drużyn za kadencji holenderskiego szkoleniowca. Dwie wcześniejsze miały miejsce w kwalifikacjach do Euro 2008 (1:3, 0:0). Tym razem Beenhakker wystawił mocno rezerwowy skład. W wyjściowej jedenastce znaleźli się zawodnicy z polskiej ligi, a skromne zwycięstwo zapewnił nam Adam Kokoszka. Mecz z Finami był rozgrzewką przed starciem z Czechami cztery dni później, w którym zaprezentował się już pierwszy garnitur reprezentacji.
Po przegranych eliminacjach MŚ 2010 Beenhakker został zwolniony. Będący w tamtym czasie prezesem PZPN Grzegorz Lato postawił na faworyta dziennikarzy i kibiców – Franciszka Smudę. Główną misją nowego szkoleniowca było należyte przygotowanie reprezentacji do Euro 2012, którego Polska była współgospodarzem. W sparingach naszemu zespołowi szło jak po grudzie. W Kielcach biało-czerwoni zagrali ambitnie, ale nie zdołali pokonać fińskiego bramkarza. Bezbramkowy rezultat poszedł w świat, choć dla kibiców nie był aż tak istotny. Liczył się występ na Euro – o czym fani przekonywali w efektownej oprawie o treści „Europa to nasz cel”.
Trener Adam Nawałka przygotowywał kadrę do startu na Euro 2016. Podczas marcowego spotkania we Wrocławiu dał szansę zmiennikom. Wielu z wybrańców selekcjonera okazało się godnymi zaufania i znalazło się potem w kadrze na finały mistrzostw Europy we Francji. Biało-czerwoni w efektowny sposób rozprawili się z Finami. Zwycięstwo „piątka do jaja” – jak mawia się w slangu piłkarskim – było zarazem wielkanocnym prezentem dla kibiców.
Pierwotnie mecz był zaplanowany w zupełnie innym terminie i miejscu. Polska miała zmierzyć się z Finlandią w marcu 2020 roku we Wrocławiu, w ramach inauguracji przygotowań do mistrzostw Europy, ale do spotkania nie doszło. Wybuchła pandemia koronawirusa i wiele wydarzeń sportowych zostało odwołanych. EURO 2020 zostało przeniesione na kolejny rok. Starcie z Finami ostatecznie odbyło się osiem miesięcy później. Zmieniła się również arena zmagań, na którą wybrano Gdańsk. Z uwagi na reżim sanitarny na stadionie mogło zasiąść tylko trzy tysiące widzów. Szkoda, bo biało-czerwoni urządzili sobie popis strzelecki. Ponownie w rywalizacji z Finami błysnął „Grosik”, który tym razem zaliczył klasycznego hat-tricka – jedynego w barwach reprezentacji. Były to zarazem ostatnie gole Grosickiego w drużynie narodowej. Czy na tak efektowny wynik możemy liczyć i tym razem? Stawka meczu jest bardzo wysoka – kolejny krok w kierunku awansu do mistrzostw świata. Bezpośrednio wywalczy go tylko triumfator grupy, a drużyna z drugiego miejsca powalczy w barażach. Mamy jednak nadzieję, że z Helsinek Polska przywiezie trzy punkty i dopisze do bilansu 23. zwycięstwo.
BILANS 33 MECZÓW Z FINLANDIĄ: 22 ZWYCIĘSTWA POLSKI – 8 REMISÓW – 3 PORAŻKI, BRAMKI: 82-29.