Józef LustgartenJózef Lustgarten
Kroniki1 listopada 1889
1 listopada 1889
Autor: Krzysztof Jaśniok
Data dodania: 31.10.2020
FOT. WIKIPASY.PLFOT. WIKIPASY.PL

Łącznik, pomocnik, wreszcie bramkarz. Potem sędzia piłkarski, selekcjoner i działacz. Z zawodu prawnik, z zamiłowania dziennikarz. W Dniu Wszystkich Świętych, ponad sto trzydzieści lat temu, przyszedł na świat Józef Lustgarten. Legenda Cracovii. Prawdziwy człowiek renesansu.

Jakkolwiek zabawnie to brzmi, właśnie jemu polscy piłkarze zawdzięczają to, że… mogą grać w krótkich spodenkach. Na początku XX wieku w całej Europie panował jeszcze surowy duch epoki wiktoriańskiej, który dziewczętom i chłopcom – nie tylko ze sfer wyższych – nakazywał pokazywać się w miejscach publicznych w stosownym ubraniu. Dotyczyło to również ćwiczeń fizycznych, którym oddawano się zazwyczaj w parkach.

W będącym pod zaborami Krakowie, gdzie dorastał Lustgarten, młodzież płci męskiej miała obowiązek nosić mundurki. Żeby pokopać piłkę, trzeba było wbić się w marynarkę, białą koszulę ze stojącym sztywnym kołnierzem, starannie zaprasowane długie spodnie i lśniące lakierki. I to nawet w najbardziej upalne dni! Każda próba złamania tego nakazu była surowo karana, a chłopców, którzy zrzucali marynary i biegali po Błoniach w samych tylko koszulach, ścigała nie tylko austriacka policja, ale i liczni wśród mieszczan stróże moralności.

Lustgarten, jak inni zakochani w futbolu krakowscy uczniowie, ciągle miał z nimi na pieńku, bo ćwiczyć w mundurku nie chciał. Pewnego dnia postanowił jeszcze bardziej poprawić sobie komfort gry.

– Słuchaj, Staszek, a gdybyśmy tak obcięli sobie spodnie? – zapytał kolegę z boiska Stanisława Szeligowskiego.

– Daj spokój, będzie draka…

– No to zróbmy zakład. Ja stawiam, że za tydzień wszyscy zrobią to samo. Przecież tak grać się nie da.

Następnego dnia pojawił się na treningu w swoich najlepszych wyjściowych spodniach. Z nogawkami tylko do kolan. Został spisany przez żandarmów, usłyszał kilka niemiłych słów od starszych pań, które przechadzały się po Błoniach z parasolkami, ale jego bunt był jak lawina. Niedługo potem w Krakowie nie widziało się już piłkarza w austriackim mundurku.

Tak na początku XX wieku wyglądały Błonia. Za życia Józefa Lustgartena poza zawodami sportowymi na tej olbrzymiej zielonej łące położonej blisko historycznego centrum miasta miały miejsce jeszcze trzy wyjątkowe wydarzenia. Właśnie tu zorganizowano punkt obserwacyjny, z którego można było podziwiać przelatującą kometę Halleya, stąd też wystartował pierwszy samolot w Krakowie, a na specjalnie zbudowanym stadionie (widać go w lewym górnym rogu) jeszcze w czasach zaborów odbył się pokaz polskich Sokolników.Tak na początku XX wieku wyglądały Błonia. Za życia Józefa Lustgartena poza zawodami sportowymi na tej olbrzymiej zielonej łące położonej blisko historycznego centrum miasta miały miejsce jeszcze trzy wyjątkowe wydarzenia. Właśnie tu zorganizowano punkt obserwacyjny, z którego można było podziwiać przelatującą kometę Halleya, stąd też wystartował pierwszy samolot w Krakowie, a na specjalnie zbudowanym stadionie (widać go w lewym górnym rogu) jeszcze w czasach zaborów odbył się pokaz polskich Sokolników.
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Tak na początku XX wieku wyglądały Błonia. Za życia Józefa Lustgartena poza zawodami sportowymi na tej olbrzymiej zielonej łące położonej blisko historycznego centrum miasta miały miejsce jeszcze trzy wyjątkowe wydarzenia. Właśnie tu zorganizowano punkt obserwacyjny, z którego można było podziwiać przelatującą kometę Halleya, stąd też wystartował pierwszy samolot w Krakowie, a na specjalnie zbudowanym stadionie (widać go w lewym górnym rogu) jeszcze w czasach zaborów odbył się spektakularny pokaz Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.

BIAŁO-CZERWONY PRZYJACIEL

 

Dla młodego Lustgartena krakowskie Błonia to był cały świat. Urodził się nieopodal, w rodzinie żydowskiego kupca, i zaglądał tam od najmłodszych lat, z zaciekawieniem przypatrując się ludziom oddającym się ćwiczeniom fizycznym. Z czasem sam zaczął uprawiać gimnastykę, a potem upodobał sobie futbol. Gdy był w gimnazjum, zaprzyjaźnił się z Szeligowskim. Razem biegali za piłką, ale ich drogi na pewien czas się rozeszły. Staszek założył drużynę „Biało-Czerwonych”, a Józek – mimo że miał dopiero 16 lat – dołączył do studentów. Akademicy montowali właśnie nowy zespół, jednak wśród żaków chętnych do gry było tak mało, że postanowili uzupełnić skład uczniami. Niedługo potem to jeden z nich podpowiedział starszym kolegom, jaką nazwę ma przyjąć drużyna.

Do dnia dzisiejszego z emocją wspominam fakt, że gdy przy sposobności dyskusji na ten temat ja, najmłodszy między obecnymi, nieśmiało wystąpiłem z wnioskiem nadania klubowi nazwy Cracovia, dyskusja zakończyła się natychmiast. W ten sam dzień „pieczętowaliśmy się” już pełnym brzmieniem: „Akademicki Klub Footballowy Cracovia”. „Akademicki”, mimo że poważną część zawodników stanowili uczniowie szkół średnich, a i sam ojciec chrzestny był uczniem ósmej klasy gimnazjum Sobieskiego.

Wypowiedź Józefa Lustgartena pochodzi z książki „Kopiec wspomnień”; Wydawnictwo Literackie, Kraków 1964
NIEŚMIAŁY GŁOS GIMNAZJALISTY

Szybkiemu i wytrzymałemu Lustgartenowi wyznaczono początkowo rolę prawego łącznika, ale potem został przesunięty do pomocy. W tej roli pojawił się na boisku w jednym z pierwszych meczów odnotowanych przez prasę. 6 czerwca 1906 roku w Parku Jordana Akademicy zmierzyli się z ekipą IV Gimnazjum Lwowskiego. Goście wygrali 4:0. Jesienią znów zapisał się na łamach gazet, biorąc udział w pokazowym spotkaniu w Tarnowie. Jego zespół, występujący już pod oficjalną nazwą Cracovia, zremisował 1:1 z prowadzoną przez Szeligowskiego drużyną „Biało-Czerwonych”.

Zanim popularne stały się sporty zespołowe, na krakowskich Błoniach uprawiano głównie gimnastykę, która znakomicie wyrabiała kondycję i poprawiała odporność. Tu podczas ćwiczeń członkowie Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.Zanim popularne stały się sporty zespołowe, na krakowskich Błoniach uprawiano głównie gimnastykę, która znakomicie wyrabiała kondycję i poprawiała odporność. Tu podczas ćwiczeń członkowie Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Zanim popularne stały się sporty zespołowe, na krakowskich Błoniach uprawiano głównie gimnastykę, która znakomicie wyrabiała kondycję i poprawiała odporność. Tu podczas ćwiczeń członkowie Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”.

ROBINSON Z KRAKOWA

 

Pół roku później obie ekipy połączyły się w jedną i przyjęły nazwę Klub Sportowy Cracovia. Lustgartenowi, mimo że uczęszczał dopiero do klasy maturalnej, powierzono w nim funkcję sekretarza i skarbnika. Ale oczywiście ciągle grał w piłkę. Choć już w nowej roli. Na początku 1908 roku z klubu wypisał się bramkarz, a ponieważ nie udało się znaleźć nikogo na jego miejsce, między słupkami stanął dotychczasowy pomocnik.

Szczęśliwie właśnie w tym czasie w Krakowie pojawił się niejaki William Benjamin Calder. Anglik, nauczyciel angielskiego i wielki miłośnik futbolu zatrudnił się w szkole języków obcych Berlitza, ale w wolnych chwilach kopał piłkę z Akademikami. To on nauczył Lustgartena kilku sztuczek podpatrzonych na Wyspach, między innymi nieznanej wcześniej nad Wisłą robinsonady. Wkrótce o bramkarzu Cracovii zrobiło się głośno. Jego wyczyny przychodziły oglądać tłumy gapiów. Jak sam wspominał, pisano nawet o nim wierszyki, które w tamtych czasach „robiły” za kibicowskie przyśpiewki.

Bardzo ostrej niejednokrotnie rywalizacji między krakowskimi klubami dawano wyraz nierzadko w rymach, np. „Krakowija – kawał kija / Pies zdech – leży niech” (pisownia oryginalna). Poza tym kursowały wierszyki o wszystkich naszych zawodnikach. I tak o Jacheciu, lewym obrońcy, wysokim a bardzo szczupłym, śpiewano: „A jak są zawody lekkiej atletyki / to jeden z obrony służy im za tyki”. A oto rym na moją cześć: „A bramkarz Lustgarten / Ten skacze po bramie / Jak małpa po klatce / W podartej panamie”. Widocznie w słomkowym kapeluszu, stale noszonym przeze mnie pod pachą, dostrzeżono dziurę i uwieczniono w „poezji”.

Wypowiedź Józefa Lustgartena pochodzi z książki „Kopiec wspomnień”; Wydawnictwo Literackie, Kraków 1964
MAŁPA W PANAMIE
Fotografia Józefa Lustgartena z czasów, gdy grał jako bramkarz. Brak rękawic na jego dłoniach nie powinien dziwić – w tamtych czasach nie używano jeszcze tego typu sprzętu.Fotografia Józefa Lustgartena z czasów, gdy grał jako bramkarz. Brak rękawic na jego dłoniach nie powinien dziwić – w tamtych czasach nie używano jeszcze tego typu sprzętu.
FOT. WIKIPASY.PL

Fotografia Józefa Lustgartena z czasów, gdy grał jako bramkarz. Brak rękawic na jego dłoniach nie powinien dziwić – w tamtych czasach nie używano jeszcze tego typu sprzętu.

Uwielbiano go nie tylko za efektowne parady, ale też wielką ofiarność w grze. Nieraz rzucał się w gąszcz nóg, narażając się na kontuzje. Gdy we wrześniu 1910 roku do Krakowa przyjechał wiedeński Sport-Club Rudolfshügel, a Lustgarten podczas jednej z interwencji dostał tak silnego kopniaka w brzuch, że musiał opuścić boisko, nieomal doszło do linczu. Kibice byli tak wzburzeni, że goście wyjechali z miasta w asyście policji.

W piłkę grał do lata 1912 roku, z przerwą na ukończenie studiów prawniczych. Potem spróbował sił w kolejnej roli – trenera. Z powodzeniem. Pod jego wodzą Cracovia wygrała pierwsze w historii rozgrywki o mistrzostwo Galicji, nie przegrywając ani jednego spotkania. Lustgarten znów był na ustach wszystkich. I wtedy jeszcze raz głośno zrobiło się o jego charakterystycznym atrybucie – słomkowym kapeluszu.

Miał on kształt modnych przed ćwierćwiekiem w Krakowie tzw. „siedmiu kółek”. Ale po kilkunastu latach ciągłego użycia zatracił nie tylko kształt, ale i pierwotną barwę. Dr Lustgarten rzadko kiedy nakrywał nim głowę. Normalnie – omawiane nakrycie głowy, zmięte i złożone w kilkoro, tkwiło pod jego pachą. (…) Nie pomagały namowy, perswazje, ani kilka – w tendencyjnym zamiarze – ofiarowanych mu przy różnych okazjach nowych, pięknych kapeluszy. Dr Lustgarten za żadną cenę nie chciał się rozstać z ulubionym nakryciem głowy. (…) Podczas jednego z wyjazdów, zdaje się do Wiednia, drużyna uknuła spisek. W nocy, kiedy dr Lustgarten usnął, znienawidzony przez drużynę kapelusz wyfrunął przez okno wagonu. Nie było rady. Po przejeździe do Wiednia, a było to w jesieni, dr Lustgarten rad nie rad musiał się zdecydować na kupno nowego kapelusza.

„Piłkarz. Tygodniowy Przegląd Sportowy”; 27 lipca 1948 r.
SPISEK WAGONOWY
Józef Lustgarten (odwrócony plecami) w roli sędziego podczas pokazowego meczu Cracovii z drużyną z Wiednia. Po lewej kapitan Pasów, Aleksander Mysiak.Józef Lustgarten (odwrócony plecami) w roli sędziego podczas pokazowego meczu Cracovii z drużyną z Wiednia. Po lewej kapitan Pasów, Aleksander Mysiak.
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

Józef Lustgarten (odwrócony plecami) w roli sędziego podczas pokazowego meczu Cracovii z drużyną z Wiednia. Po lewej kapitan Pasów, Aleksander Mysiak.

KOLEGIUM PANA DOKTORA

 

Podczas studiów w Wiedniu zdobył jeszcze jeden fach – zdał egzamin na sędziego piłkarskiego. Choć trudno w to dzisiaj uwierzyć, biegał w tej roli po boiskach jeszcze w trakcie swojej kariery piłkarskiej, a potem trenerskiej. Jako arbiter również sprawdził się znakomicie.

Rozpoczynał od prowadzenia zawodów w klasie A. Nie stronił od meczów młodzieży. Wielka znajomość futbolu, dobre przygotowanie teoretyczne i praktyczne, sumienność w wypełnianiu obowiązków i bezstronność sprawiły, że Lustgarten znalazł się w gronie trzech najbardziej cenionych polskich sędziów międzynarodowych. Zasłynął jako znakomitość. Sędziował ponad osiemset spotkań.

Stefan Grzegorczyk, Jerzy Lechowski, Mieczysław Szymkowiak „Piłka nożna”; Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1981
OBOWIĄZKOWY I BEZSTRONNY

Były wśród nich mecze najlepszych europejskich zespołów klubowych, a także spotkania reprezentacji, między innymi Czechosłowacji z Austrią. W grudniu 1919 roku założył pierwsze w wolnej Polsce stowarzyszenie piłkarskich arbitrów – Kolegium Sędziów w Krakowie.

W latach 20. i 30. Józef Lustgarten pojawiał się na stadionie Cracovii głównie w roli widza, czasem sędziego. Na trybunach zawsze jednak miał honorowe miejsce.W latach 20. i 30. Józef Lustgarten pojawiał się na stadionie Cracovii głównie w roli widza, czasem sędziego. Na trybunach zawsze jednak miał honorowe miejsce.
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

W latach 20. i 30. Józef Lustgarten pojawiał się na stadionie Cracovii głównie w roli widza, czasem sędziego. Na trybunach zawsze jednak miał honorowe miejsce.

SIEDEMNAŚCIE LAT NIEWOLI

 

Dwa lata wcześniej, jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, zaangażował się w budowę Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wspólnie z Janem Wyessenhoffem stworzył statut, który obowiązywał aż do wybuchu wojny. W maju 1922 roku, gdy nasza reprezentacja przygotowywała się do pierwszego meczu międzypaństwowego u siebie właśnie jemu oraz dwóm innym doświadczonym działaczom Adamowi Obrubańskiemu i Stanisławowi Ziemiańskiemu powierzono rolę selekcjonerów. Potyczka zakończyła się porażką 0:3, ale w kolejnych, już wyjazdowych spotkaniach, w których skład ustalał Lustgarten, poszło jej znacznie lepiej.

Reprezentacja Polski zmierzyła się w 1922 r. jeszcze ze Szwecją w Sztokholmie, odnosząc (28 V) niespodziewane zwycięstwo 2:1 (1:0), z Rumunią w Czerniowcach (3 IX), remisując 1:1 (1:0), i pokonując Jugosławię w Zagrzebiu (1 X) 3:1 (1:1). W każdym z tych spotkań występowała ona w odmiennych składach. Tylko dwóch zawodników: Stanisław Cikowski na środku pomocy i lewoskrzydłowy Leon Sperling (obaj Cracovia) grali we wszystkich czterech meczach.

Józef Hałys „Polska piłka nożna”; Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1986
TRZY RÓŻNE DRUŻYNY
W latach 30. Józef Lustgarten nawiązał współpracę z tygodnikiem „Raz, Dwa, Trzy”, założonym przez Adama Obrubańskiego. W krakowskiej redakcji bywał częstym gościem, a jego artykuły wśród czytelników pisma cieszyły się dużą popularnością.W latach 30. Józef Lustgarten nawiązał współpracę z tygodnikiem „Raz, Dwa, Trzy”, założonym przez Adama Obrubańskiego. W krakowskiej redakcji bywał częstym gościem, a jego artykuły wśród czytelników pisma cieszyły się dużą popularnością.
FOT. NARODOWE ARCHIWUM CYFROWE

W latach 30. Józef Lustgarten nawiązał współpracę z tygodnikiem „Raz, Dwa, Trzy”, założonym przez Adama Obrubańskiego. W krakowskiej redakcji bywał częstym gościem, a jego artykuły wśród czytelników pisma cieszyły się dużą popularnością.

W lutym 1923 roku wycofał się z aktywności związkowej i od tej pory udzielał głównie jako autor podręczników do gry w piłkę oraz dziennikarz. Gdy wybuchła wojna, zdołał wyjechać z Krakowa i trafił do Lwowa. Tam wpadł w ręce NKWD. Spędził siedemnaście lat w sowieckich łagrach i więzieniach. Do Polski wrócił w 1956 roku i znów zaczął działać w Cracovii. Ale co ciekawe, to bramkarz Wisły Janusz Adamczyk wybrał go na bohatera swojej pracy dyplomowej, obronionej na krakowskiej AWF. Józef Lustgarten zmarł 21 września 1973 roku. Dożył sędziwych 84 lat.