
Aż 14 lat czekali piłkarze i kibice w Stalowej Woli na powrót na drugi szczebel rozgrywek ligowych w Polsce. W końcu awans udało się wywalczyć w sezonie 2023/24, w którym Stalówka w barażach okazała się lepsza od Chojniczanki Chojnice oraz KKS-u Kalisz i znów zameldowała się na zapleczu elity. Debiut beniaminka przed własną publicznością mógł być wymarzony, bo gospodarze długimi fragmentami niczym nie ustępowali faworytom z Łęcznej. Ostatecznie jednak to Górnik, który jeszcze kilka tygodni wcześniej walczył o awans do PKO BP Ekstraklasy, wykorzystał swoje doświadczenie i w doliczonym czasie zapewnił sobie komplet punktów.
Stal Stalowa Wola to ostatnia drużyna, która awansowała do 1. ligi. Trener Ireneusz Pietrzykowski zamienił stalowowolskim kibicom systematyczne wycieczki po małych miejscowościach w południowej Polsce na wyprawy do Krakowa, Gdyni lub Warszawy. Zabawa się nie kończy, aczkolwiek teraz będzie już naprawdę trudno. Szkoleniowiec zaznaczał, że kadra potrzebuje wzmocnień, głównie w pierwszym składzie.
Na razie jednak jeszcze nie jest kompletna. Są ciekawe nowe nazwiska jak Krystian Lelek i Dawid Łącki. Brakuje jednak zawodników ogranych na tym poziomie. Stalówka nie będzie miała łatwo. Najważniejsze dla niej, by utrzymała regularność w punktowaniu u siebie. W 2. lidzie nie miała sobie równych. Istotna też będzie cierpliwość. Nerwowe ruchy na początku sezonu mogą odbić się czkawką w rundzie wiosennej.
27
D. Jończy
9
D. Łącki
1
A. Wilk
18
C. Pchełka
11
S. Strózik
16
K. Lelek
21
M. Mydlarz
10
A. Imiela
87
J. Kowalski
Pierwszy mecz beniaminka w Stalowej Woli śledził niemal komplet publiczności.
W szatni powiedziałem, że bardzo dobrze się to oglądało i pogratulowałem zespołowi. Powiedziałem, że jak tak będziemy funkcjonować, to na pewno boisko nam „odda” punkty. Żal szczególnie pierwszej połowy, gdzie potrafiliśmy zdominować przeciwnika, prowadzić grę, mieć sytuacje. Niestety nie potrafiliśmy zdobyć bramki. Sami byliśmy ciekawi tej ligi, uczymy się jej i myślę, że szybko się jej nauczymy.
Spodziewaliśmy się, że ten mecz będzie rozgrywany w trudnych warunkach, a rywalom nie zabraknie motywacji. Trzeba uznać jakość przeciwników, którzy bardzo wysoko zawiesili nam poprzeczkę. Mieliśmy szczęście w pierwszej połowie, gdy piłka uderzyła w słupek, a ponadto dwukrotnie cudownymi interwencjami ratował nas bramkarz. Po trzydziestu minutach gra się trochę wyrównała, a w drugiej części to było już całkiem wyrównane starcie. Czuję, że drużynę stać na więcej niż zaprezentowała w tym meczu.
Ta porażka boli podwójnie, bo pokazuje jaka piłka jest okrutna. Jako beniaminek z drużyną, która grała baraże o ekstraklasę, pokazaliśmy, że można. Nie boję się powiedzieć, że z przebiegu całego spotkania byliśmy zdecydowanie lepsi. Mieliśmy bardzo klarowne sytuacje, stuprocentowe. Kilka razy bramkarz wybijał piłkę z linii, ale niestety przegrywamy. W piłce liczą się punkty, dzisiaj Łęczna je zdobyła. Może musieliśmy zapłacić takie frycowe. Ale każdy, kto oglądał to spotkanie wie, że nie powinniśmy przegrać.
Powyższe liczby jednoznacznie pokazują, że nie trzeba mieć imponujących statystyk, żeby zostać bohaterem spotkania. Damian Warchoł nie był pierwszym wyborem trenera Pavola Staňo, od którego dostał pół godziny. Po wejściu na boisko niczym szczególnym się nie wyróżniał, aż do kluczowej sytuacji w doliczonym czasie, w której idealnie odnalazł się w polu karnym zapewniając gościom z Łęcznej trzy punkty na inaugurację. Być może mecz zakończyłby się innym wynikiem, gdyby przed przerwą szczęście dopisało Kacprowi Chełmeckiemu. 20-latek był jednym z podstawowych graczy zespołu, którzy w poprzedniej kampanii wywalczyli awans na zaplecze PKO BP Ekstraklasy. W premierowym występie w Betclic 1. lidze trafił jednak tylko w słupek.
Jak to się mówi, bardzo ważna w drużynie jest ławka. I nie chodzi tu o mnie, ale też o wszystkich chłopaków, którzy weszli. Jesteśmy już tutaj dłużej na tym szczeblu rozrywkowym i po prostu trzeba było pokazać jakość. Uważam, że te zmiany pokazały jakość. Bardzo się cieszę z bramki, bo to ważne trzy punkty, szczególnie w pierwszej kolejce. Sam też się cieszę, bo wiadomo wczoraj miałem urodziny, więc sprawiłem sobie taki mały prezent.
Uważam, że na boisku było widać, że ten zespół potrzebuje czasu i musimy jeszcze wspólnie potrenować. Pierwsze pół godziny nie wyglądało dobrze, ale późniejsza zmiana systemu gry nam pomogła. Sądzę, że powinniśmy stworzyć sobie więcej sytuacji, ale najważniejsze jest to, że na inaugurację sezonu zdobyliśmy trzy punkty. W pierwszej połowie mieliśmy trochę szczęścia, gdy piłka po strzale jednego z rywali uderzyła w słupek, ale szczęście sprzyja temu, kto jest dobrze przygotowany. Bramkarz jest przede wszystkim od wyłapywania strzałów. Zastąpiłem w klubie „Gostoma” (Macieja Gostomskiego – przyp. red.), który przez lata bardzo dobrze się prezentował i zanotował wiele czystych kont, więc mam jeszcze swoje do odpracowania. Co do wsparcia kibiców, to najlepiej gra się właśnie w takich starciach, w których słychać zarówno naszych fanów, jak i sympatyków drużyny przeciwnej. Właśnie takie mecze uwielbiam.