
Takie przypadki należą do rzadkości, ale jeszcze się zdarzają. Losy obu klubów tak się bowiem układały, że nie dane im było zmierzyć się na boisku. Nigdy nie należy jednak mówić nigdy. Do historycznego starcia Stali z Chrobrym doszło w sezonie 2024/25 Betclic 1. Ligi. Mecz ten rozpoczynał 5. serię gier. Beniaminek ze Stalowej Woli chciał zdobyć wreszcie jakieś punkty na zapleczu PKO BP Ekstraklasy, bo cztery wcześniejsze spotkania kończył porażkami do zera. Sytuacja głogowian wyglądała nieco lepiej. Po czterech kolejkach ekipa z Dolnego Śląska miała na koncie 4 „oczka”. W starciu ze Stalówką Chrobry poprawił bilans o zaledwie punkcik, który miał dla niego słodko-gorzki smak. Wszystko dlatego, że oba gole strzelili piłkarze z Głogowa – w tym samobójczego. Gospodarze również mogli czuć niedosyt, że nie wyszli zwycięsko z tej konfrontacji. Rzutu karnego nie wykorzystał bowiem ich kapitan – Adam Imiela.
78
B. Tomaszewski
11
S. Strózik
28
O. Bystrek
87
J. Kowalski
55
D. Oko
20
B. Pioterczak
33
M. Smyłek
8
Ł. Soszyński
W pierwszych czterech kolejkach Stal Stalowa Wola nie była w stanie zdobyć choćby punktu, a w piątkowym meczu piłkarze beniaminka robili wszystko, by przerwać fatalną serię porażek. Od początku starali się narzucić rywalowi swój styl gry i długo utrzymywali się przy piłce. Stwarzali sobie niezłe sytuacje, ale po kwadransie przegrywali, bo znakomitą kontrę wyprowadzili goście.
Drużyny Chrobrego Głogów (pomarańczowe koszulki) i Stali Stalowa Wola przed meczem 5. kolejki Betclic 1. Ligi.
Misja punktowa w Stalowej Woli w końcu się powiodła. Miejscowa Stal po czterech meczach marazmu podzieliła się bramkową zdobyczą z Chrobrym Głogów, i choć premierowe „oczko” może cieszyć, gospodarze kończyli spotkanie z dużym niedosytem.
W 14. minucie Chrobry przeprowadził zabójczą kontrę. W końcowej fazie akcji piłka trafiła pod nogi Patryka Muchy, który strzałem z półobrotu dał głogowianom prowadzenie.
Stalówka mogła odpowiedzieć na utratę gola już kilka minut później. W dogodnej sytuacji znalazł się Cyprian Pchełka, ale jego uderzenie znakomicie obronił Krzysztof Wróblewski (na zdjęciu). Chrobry wyszedł z kontratakiem, ale i bramkarz Stali, Adam Wilk nie dał się zaskoczyć.
Zdecydowanie więcej wydarzyło się w pierwszej połowie. W niej Stal Stalowa Wola miała nawet szansę na odwrócenie wyniku. Wykonała tylko część planu, ponieważ w 27. minucie doprowadziła do remisu 1:1 zagraniem samobójczym Szymona Lewkota. Przed przerwą Stalówka miała jeszcze rzut karny, ale nie zdobyła prowadzenia. Adam Imiela strzelił z jedenastki ponad poprzeczką.
To już fragment 2. połowy spotkania. W jednej akcji kapitalne okazje do strzelenia gola mieli Mikołaj Lebedyński (kapitan Chrobrego, nr 11) i Szymon Bartlewicz (niewidoczny na zdjęciu), ale ich uderzenia znakomicie wybronił Adam Wilk.
Z pierwszych 20 minut nie jestem zadowolony, ale kolejna część meczu należała do nas. Szkoda, że ze względu na sposób naszej gry, tworzenia sytuacji, nie skończyło się to zwycięstwem, bo wydaje się, że byliśmy tego bliżsi niż goście. Z jednej strony jest pierwszy punkt, ale z drugiej niedosyt, bo graliśmy o pełną pulę.
Każdy punkt to jest zdobycz i go szanujemy. Jak zawsze, na koniec będzie wiadomo, ile te remisy przyniosły, a na ile była to strata punktów. Cieszę się, że przez 20-25 minut zespół bardzo mocno realizował założenia. Nie chcieliśmy pozwolić Stali, aby grała swoją piłkę na naszej połowie, co nam się udawało. Odbiło się to bardzo dużym kosztem, bo od momentu straty bramki Stal przejęła inicjatywę i stało się odwrotnie.
Kibice gospodarzy nie mogli uwierzyć, że ta sytuacja nie zakończyła się golem dla Stalówki. Piłkę meczową miał bowiem Sebastian Strózik. Młody napastnik znalazł się oko w oko z Krzysztofem Wróblewskim, ale kopnął piłkę nad bramką. Można żartobliwie powiedzieć, że nie chciał skrzywdzić swojej… przyszłej drużyny. Otóż wypożyczony z Wisły Płock do Stali Strózik zasilił w lipcu 2025 r. szeregi… Chrobrego, już na zasadzie transferu definitywnego.
Stal ma czego żałować. Mimo iż goście pierwsi zaczęli strzelanie, to jednak zielono-czarni częściej operowali piłką, a także mieli wystarczającą ilość sytuacji, by zakończyć to spotkanie z pełną pulą.
Zawarte w tytule przysłowie znalazło potwierdzenie w boiskowej rzeczywistości, a konkretniej – w przypadku tej dwójki piłkarzy. Zacznijmy od gracza Chrobrego, który mógł pomyśleć, że wszystko tego dnia sprzysięgło się przeciw niemu. Była 27. minuta, jego drużyna prowadziła 1:0, gdy na centrę w pole karne zdecydował się Adam Imiela. Szymon Lewkot próbując wybić piłkę głową, trafił ją tak niefortunnie, że ta wylądowała w siatce. Samobój. Nie był to jednak koniec jego nieszczęść. Tuż przed końcem 1. połowy Stal wykonywała rzut rożny. Futbolówkę z narożnika dośrodkował Kamil Wojtkowski, która następnie trafiła w wystawioną rękę skaczącego do główki Lewkota. Sędzia nie miał wątpliwości – podyktował rzut karny, a winowajcę ukarał żółtą kartką. Do jedenastki podszedł kapitan gospodarzy, Imiela i… uderzył nad poprzeczką! I jak tu nie mówić, że nieszczęścia chodzą parami…