Liczby nie grają. Ta stara piłkarska prawda po raz kolejny potwierdziła się we Wrocławiu. W meczu pierwszej rundy Fortuna Pucharu Polski na Dolny Śląsk przyjechali piłkarze z maleńkiej Niecieczy i analizując wyłącznie statystyki, powinni wrócić do Małopolski na tarczy. Nie dość, że podopieczni Mariusza Lewandowskiego, którzy czekali na wygraną od początku sezonu ligowego, mierzyli się z niepokonanym w ekstraklasie Śląskiem, to jeszcze zespół prowadzony przez Jacka Magierę przez całe spotkanie (nawet mimo osłabienia) wyraźnie przeważał. Zadecydowała jednak nie ilość, a jakość strzałów oddawanych w stronę bramki, a tak się złożyło, że jedyny, który trafił tego dnia do siatki oddał Muris Mešanović.
5
W. Sobota
6
R. Makowski
33
A. Łyszczarz
35
B. Boruń
27
P. Bargiel
22
M. Szromnik
4
D. Štiglec
17
P. Schwarz
34
K. Poprawa
Wynik otworzył się i zamknął w trzeciej minucie tego spotkania. Hubínek eleganckim prostopadłym podaniem przez dwie linie obsłużył Mešanovicia, ten przyjął i zaraz uderzył po ziemi. Putnocký zdążył tylko wyjść do piłki, ale na reakcję zabrakło czasu – wszystko działo się za szybko. No, to była naprawdę ładna akcja gości, wypadało bić brawo.
Śląsk popełnił więc pierwszy grzech – źle wszedł w mecz. Natomiast tych grzechów było więcej. Drugi? Podobne zachowanie w drugiej połowie, tyle że wtedy ekipa Magiery nie straciła bramki, straciła zawodnika. Konkretnie Quintanę, który paskudnie wszedł w staw skokowy Terpiłowskiego. Wyprostowana noga, spory impet. Brr. Sędzia Urban potrzebował VAR-u, by podjąć dobrą decyzję, ale jak zobaczył powtórki nie mógł mieć wątpliwości i zmienił żółtą kartkę na czerwoną. Absolutnie słusznie.
Ale dobra, trzeci grzech Śląska – nieskuteczność. To, czego dopuścił się Expósito, może być hitem internetu, bo naprawdę, rzadko widzi się coś podobnego. W końcówce Hiszpan dostał zagranie z lewej strony, miał, ile, może metr czy półtora do pustej bramki i strzelił obok słupka. I to tego dalszego. Coś niebywałego. Oczywiście, trzeba zauważyć, że wcześniej był rykoszet od nogi Budziłka, ale dajcie spokój… Jak się nie trafia czegoś takiego, to wypada się nad sobą zastanowić.
Jeszcze niedługo przed pierwszym gwizdkiem, mogący pomieścić ponad 45 widzów stadion we Wrocławiu, świecił pustkami. W trakcie meczu kibice wypełnili go zaledwie w niespełna 10-ciu procentach.
Nie uważam, że Śląsk Wrocław grał dzisiaj słabo. Straciliśmy gola po podaniu między trzech zawodników. Aż trudno wyobrazić sobie, że taka piłka może przejść pomiędzy Gollą a Lewkotem. To zagranie otarło się o perfekcję jeśli chodzi o wykonanie. Pracując tutaj, nie było jeszcze takiej sytuacji. Stworzyliśmy mnóstwo sytuacji.
Nawet przy liczebnej przewadze po naszej stronie, był to bardzo trudny mecz. Widać było, że chcemy dowieźć to 1:0, próbowaliśmy grać z kontrataku. Chciałem jednak powiedzieć, że wiem co czuje Śląsk Wrocław po niewykorzystaniu tylu sytuacji, bo my w takiej sytuacji byliśmy w meczach ekstraklasy w praktycznie każdej kolejce. Dzisiaj szczęście było po naszej stronie i mam nadzieję, że ta karta się odwróci i zaczniemy też punktować w lidze.
Obaj ofensywni zawodnicy mogli zostać bohaterami spotkania. Swoje już w trzeciej minucie zrobił Bośniak w ekipie gości, którzy skutecznie wykończył efektowną akcję Bruk-Betu Termaliki. Stało się jasne, że faworyzowani gospodarze szybko wezmą się do odrabiania strat. Największą ochotę do uderzania na bramkę w zespole Jacka Magiery wykazywał Hiszpan, który trafił nawet w spojenie słupka z poprzeczką. Po zmianie stron jego determinacja okazała się jednak zbyt duża, kiedy to po złym przyjęciu piłki, próbując naprawić swój błąd brutalnie sfaulował Ernesta Terpiłowskiego i wyleciał z boiska.
To nie ja, a Bruk-Bet Termalica zatrzymał Śląsk Wrocław, bo to praca chłopaków, która niejednokrotnie mnie ułatwiała interwencje. Niezmiernie się cieszymy z tego zwycięstwa, mimo że to nie są trzy punkty w ekstraklasie, ale to na pewno wynik, który był nam potrzebny, który doda nam troszeczkę wiatru w żagle i popłyniemy z punktami bardziej w ekstraklasie. Wychodząc dzisiaj do bramki nie miałem nic do stracenia, mogłem dać z siebie „maksa” i zobaczyć co się stanie. Wygraliśmy pierwszy mecz od 22 maja, na pewno będzie wesoły autobus, ale nie tak jak mógłby być, bo za chwilę gramy z Górnikiem Zabrze. Ja robię swoją pracę, najlepiej jak potrafię każdego dnia. Dzisiaj cieszę się, że drużyna może z tego zebrać owoce.
Mieliśmy sporo sytuacji w pierwszej połowie. Biegaliśmy dużo, ale nic nie wybiegaliśmy. Jest jeszcze dużo elementów do poprawy w naszej grze. Przy bramce dla rywali zabrakło trochę szczęścia. Byliśmy nieco zaskoczeni, to była pierwsza akcja i od razu sytuacja bramkowa, która zakończyła się golem. Ten moment był kluczowy dla dalszego przebiegu spotkania.
► 137. mecz Śląska w Pucharze Polski
► 18. mecz Bruk-Betu w Pucharze Polski
► 35. mecz Śląska w PP bez zdobytej bramki
► 55. mecz Śląska w PP ze straconą dokładnie 1 bramką
► 15. mecz Śląska w 1/32 finału PP ze straconą bramką
► Pierwszy mecz tych drużyn w Pucharze Polski
► Pierwszy mecz Śląska w 1/32 finału PP na własnym boisku
► Pierwsza wygrana Bruk-Betu w PP w rozmiarze 1:0
► 50. gol stracony przez Śląsk w PP na własnym boisku
► Po raz 10 nie udało się Śląskowi awansować do 1/16 finału PP
► 25. gol strzelony przez Bruk-Bet w Pucharze Polski