To nie było porywające spotkanie. Tym eufemistycznym stwierdzeniem najkrócej można opisać to, co wydarzyło się na stadionie w Białymstoku. Mecz z Rumunią był z pewnością najsłabszym w wykonaniu podopiecznych Marcina Dorny w 2015 roku. Co prawda tak jak wrześniowe starcie w Kielcach ze Szwecją zakończył się bezbramkowym remisem, ale w tym przypadku oprócz goli zabrakło też klarownych okazji i ciekawych akcji. To, co mimo wszystko mogło cieszyć kibiców, to fakt, że przygotowująca się do Euro w Polsce reprezentacja kolejny raz nie dała się pokonać.

W DRUGIEJ LINII

Tak jak w wykonaniu całego zespołu, tak w przypadku naszych pomocników nie był to najlepszy występ. Z pewnością dlatego obaj nie rozegrali pełnych 90 minut. W bezpośrednim porównaniu nieco lepiej wypadł Lipski. Był bardziej aktywny i nie wykorzystał bodaj najlepszej okazji dla biało-czerwonych. Grający na skrzydle Mazek próbował ożywiać grę gospodarzy nielicznymi rajdami, które jeśli kończyły się dośrodkowaniami, najczęściej nie docierały jednak do adresatów.