„Ciemność! Widzę ciemność!” – słynny cytat z „Seksmisji” pasuje do tego meczu jak ulał, bo najpierw czarno w oczach zrobiło się Leo Beenhakkerowi, gdy Kazachowie sensacyjnie objęli prowadzenie, a potem mrok ogarnął już cały stadion. Tajemnicza i do dziś wspominana awaria oświetlenia, do której doszło kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy, pozwoliła biało-czerwonym odwrócić losy spotkania. Po półgodzinnej przerwie jupitery znów rozbłysły, a w ich blasku zajaśniała gwiazda Euzebiusza Smolarka. Syn bohatera España 82 w dziesięć minut ustrzelił hat-tricka i uratował nas przed niechybną katastrofą.

KLASYCZNY HAT TRICK I MOTOR NAPĘDOWY

Ulubieniec Leo Beenhakkera, który znał go jeszcze z czasów pracy w Feyenoordzie Rotterdam, pokazał w tym meczu, że potrafi wziąć na siebie ciężar gry w trudnych chwilach. Gdy zgasły światła na stadionie Legii i nastąpiła półgodzinna przerwa, Euzebiusz Smolarek najpierw mocno mobilizował kolegów do walki o zwycięstwo, a po wznowieniu gry w odstępie zaledwie dziesięciu minut trzy razy wpakował piłkę do siatki rywali. To był jego pierwszy hat-trick w reprezentacyjnych barwach, drugiego ustrzelił półtora roku później w spotkaniu z San Marino. Motorem napędowym polskich akcji był także Jacek Krzynówek. Przy pierwszym golu zaliczył asystę, potem dwa razy celnie uderzał na kazachską bramkę.