Blisko 21 lat wcześniej, dokładnie 22 lutego 2001 roku, reprezentacja Polski w zadebiutowała w mistrzostwach Europy. Na turnieju w Rosji, w hali na moskiewskich Łużnikach, biało-czerwoni ulegli Chorwacji 1:2. Po ponad dwóch dekadach, na trzecim w historii Euro z udziałem futsalistów znad Wisły, w Amsterdamie nasza drużyna znów zaczynała turniej od meczu z ekipą z Bałkanów. Tym razem z nadzieją, że w końcu uda się odnieść pierwsze zwycięstwo na Euro (dotychczasowy bilans to 1 remis i 4 porażki). Niestety faworyzowani rywale znów okazali się lepsi, choć podopiecznym Błażeja Korczyńskiego nie sposób było odmówić ambicji i zaangażowania. Naszym reprezentantom zabrakło przede wszystkim skuteczności i szczęścia, bo – o czym świadczą chociażby statystyki – niewiele brakowało, żeby spotkanie zakończyło się znacznie bardziej korzystnym rezultatem.
Reprezentacja Polski przed meczem z Chorwacją. Od lewej: Sebastian Wojciechowski, Michał Marek, Tomasz Kriezel, Bartłomiej Nawrat, Sebastian Leszczak, Tomasz Lutecki, Dominik Solecki, Mikołaj Zastawnik, Sebastian Grubalski, Dominik Śmiałkowski, Patryk Hoły, Mateusz Madziąg, Michał Kałuża, Michał Kubik (kapitan).
POLSKA
Wyjściowy skład: 1. Michał Kałuża (BR), 6. Sebastian Grubalski, 7. Mikołaj Zastawnik, 9. Tomasz Lutecki, 13. Tomasz Kriezel.
Rezerwowi: 12. Bartłomiej Nawrat (BR), 2. Michał Kubik (C), 3. Mateusz Madziąg, 4. Patryk Hoły, 5. Dominik Śmiałkowski, 8. Dominik Solecki, 10. Sebastian Leszczak, 14. Michał Marek, 15. Sebastian Wojciechowski.
Trener: Błażej Korczyński
CHORWACJA
Wyjściowy skład: 1. Žarko Luketin (BR), 2. Vedran Matošević, 7. Franco Jelovčić (C), 8. Dario Marinović, 10. Tihomir Novak.
Rezerwowi: 20. Zoran Primić (BR), 4. Davor Kanjuh, 6. Maro Đuraš, 11. Josip Suton, 13. Josip Jurlina, 14. Kristijan Postružin, 17. Kristian Čekol, 18. Matej Horvat, 19. Antonio Sekulić.
Trener: Marinko Mavrović
Sędziowie: Eduardo José Fernandes Coelho (POR), Miguel Duarte Oliveira Castilho (POR).
W meczu z Chorwatami pragnęliśmy pokusić się o niespodziankę. Niestety, w pierwszej połowie wykazywaliśmy zdecydowanie zbyt dużą niefrasobliwość w poczynaniach defensywnych, a w drugiej pod bramką rywala. Stworzyliśmy sporo dogodnych sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykończyć celnym uderzeniem.
To był bardzo trudny, wyczerpujący mecz. Zagraliśmy bardzo dobrze w pierwszej połowie, a fantastycznym golem popisał się Horvat. Trzeba jednak przyznać, że Polska narzuciła się nam w drugiej odsłonie swój styl i stworzyła wiele okazji. Musimy popracować nad koncentracją przed meczem z faworytem grupy – Rosją. Bardzo ważne było zdobycie kompletu punktów, bo teraz będziemy „żyć” do końca rozgrywek grupowych.
Zabrakło po przerwie skuteczności, bo po tej słabszej pierwszej połowie uważam, że przejęliśmy inicjatywę. Mieliśmy dobrą drugą połowę, mieliśmy sporo sytuacji. Nie wiem czego zabrakło, bo tych sytuacji było multum, bodajże 18 do 4 w strzałach. Zabrakło tej „kropki nad i” i dlatego ten mecz przegrywamy i jest to przykre. Mogliśmy tych bramek (drugiej i trzeciej dla Chorwacji – przyp. red.) uniknąć, bo były przypadkowe i mogliśmy temu zapobiec. W drugiej części trzeba żałować skuteczności, bo ja miałem sytuacje, koledzy mieli sytuacje, ale nie chciało nic wpaść. Pokazaliśmy, że potrafimy grać, ale przegrywamy – szkoda.
Po zakończeniu spotkania najgłośniej było bez wątpienia o zdobywcy pierwszej bramki dla Chorwatów. Nie tylko za sprawą tego, że otwierała ona wynik meczu, ale przede wszystkim z powodu jej wyjątkowej urody. Horvat popisał się nie tylko efektownym rajdem, ale również technicznym uderzeniem „krzyżakiem”. Ten sam zawodnik miał również udział przy… honorowym golu Polaków. To właśnie jemu w środku pola piłkę odebrał Hoły, żeby wyrównać wynik na 1:1. Niestety radość Polaków trwała zaledwie kilkadziesiąt sekund, bo po chwili Michała Kałużę pokonał Antonio Sekulić.
W pewnym momencie Polacy mieli dwa razy więcej stworzonych okazji aniżeli nasi rywale, niewiele jednak z tego wynikało. – Podejmujemy złe decyzje – mówił komentujący ten mecz Piotr Szymura po kolejnej nieudanej próbie. Było to widać chociażby przy sytuacji Madziąga, który mógł znacznie wcześniej zdecydować się na strzał. Po drugiej stronie Kałuża przez długie minuty był bezrobotny, ale gdy przyszło mu interweniować przy strzale Marinovicia, to spisał się bezbłędnie. Ostatnie minuty Polacy grali z lotnym bramkarzem, w roli którego wystąpił Kubik, ale nie przyniósł ten manewr żadnego efektu.
Mieliśmy chłopaków z Chorwacji przeanalizowanych, ale wiadomo dochodzi stres meczowy, czasami chce się przeciwnika zaatakować nie od tej strony. To jest sekunda. Popełniłem błąd, pressowałem zawodnika (Horvata – przyp. red.) od złej strony, odjechał mi do linii i strzelił fantastycznego gola. Nie ma mu co odejmować, ale powinniśmy być bardziej skoncentrowani w takich sytuacjach jeden na jeden. Zabrakło nam tej agresji w defensywie, jakbyśmy przycisnęli przeciwników, może 2-3 faule przy agresywnej naszej obronie i moglibyśmy zapunktować spokojnie.