
To miało być nowe otwarcie przy Konwiktorskiej w Warszawie. W poprzednim sezonie Polonia do ostatniej kolejki walczyła o uniknięcie degradacji na trzeci poziom rozgrywek ligowych. Teraz miało być inaczej. Zespół prowadzony przez trenera Rafała Smalca nie tylko miał nie drżeć o utrzymanie, ale nieśmiało marzył o włączeniu się do walki o awans do PKO BP Ekstraklasy. Te zakusy w pierwszej kolejce ostudzili nieco piłkarze Znicza. Drużyna z podwarszawskiego Pruszkowa przyjechała do stolicy z nadzieją na wywalczenie jakichkolwiek punktów, a ostatecznie wróciła do domu z kompletem.
99
İ. Durmuş
11
S. Kobusiński
8
O. Wojciechowski
26
M. Kołodziejski
66
M. Kowalski-Haberek
77
M. Michalski
57
J. Lemanowicz
6
J. Piątek
10
M. Bajdur
Piłkarze gospodarzy przed meczem wsparli Antoniego Grzelczaka. Młody zawodnik Polonii, tuż przed rozpoczęciem sezonu, doznał na treningu poważnej kontuzji stawu skokowego.
W pierwszej połowie graliśmy za mało odważnie, za mało było dostarczania piłki do pola karnego. Chcieliśmy grać bocznymi sektorami, ale to nie wychodziło. Znicz przed przerwą stworzył sobie jedną sytuację, w której świetnie zachował się Mateusz Kuchta. Po zmianie stron zaprezentowaliśmy się zdecydowanie lepiej. Mieliśmy okazje, słupek, których nie wykorzystaliśmy. Nadzialiśmy się na stały fragment na sam koniec meczu i z tego straciliśmy bramkę.
Moi zawodnicy zasługują na podziękowania. Pokazali, że są drużyną. Mimo, że było u nas dużo zmian, a ostatnie transfery miały miejsce tydzień, półtora tygodnia temu. Mieliśmy mało czasu żeby to wszystko złożyć w całość, ale piłkarze długimi fragmentami byli dobrze zorganizowani, potrafili dobrze się komunikować i stworzyć sytuację do zdobycia bramki. W słabszym momencie, gdy Polonia nas zepchnęła, wytrzymali i wrócili do meczu.
Jeśli przyjmiemy założenie, że rolą obrońców jest przede wszystkim chronienie dostępu do własnej bramki, lepiej po spotkaniu należy rzecz jasna ocenić ekipę gości. Defensorzy Znicza skutecznie niwelowali ofensywne atuty Czarnych Koszul i ostatecznie gospodarzom nie udało się pokonać Piotra Misztala. Co ważne, to również obrońca okazał się bohaterem całego spotkania. Łukasz Wiech w ostatnich minutach idealnie odnalazł się w polu karnym po rzucie rożnym wykonywanym przez Radosława Majewskiego i strzałem głową zapewnił przyjezdnym komplet punktów.
To był taki mecz na remis, do stałego fragmentu gry. Ta liga się tym właśnie cechuje. Nie było jakiś sytuacji. Myślę, że średni mecz do oglądania, taki taktyczny. Dla kibica, dla oka, nie wiem czy to się dało oglądać. Ale jakie to ma znaczenie? Dla nas się liczą trzy punkty na wyjeździe. Nowy sezon, nowy trener, nowa drużyna, bo jest siedmiu czy ośmiu piłkarzy w pierwszym składzie zupełnie nowych. Dla nas to dobry początek, oby tak dalej!
To, że zostałem kapitanem, to dla mnie duże wyróżnienie i duma. Natomiast wiem, że będę rozliczany też za wyniki zespołu i na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie ten początek sezonu. Ja bym jednak bardzo prosił o cierpliwość wokół tej drużyny, bo przeszliśmy rewolucję kadrową w przerwie między sezonami i chciałbym odciąć te złe emocje z poprzednich rozgrywek, bo to jest nowy zespół. Bardzo liczyliśmy, że od tego meczu zaczniemy budować dobrą atmosferę i nową historię. Dzisiaj zawiedliśmy. Brakło skuteczności, bo było parę sytuacji, gdzie piłka krążyła w okolicach drugiego-piątego metra. Straciliśmy bramkę w końcówce ze stałego fragmentu. Musimy się tego wystrzegać.