Miał być hit, wyszedł kit. To był jedyny w 1/16 finału Pucharu Polski 2018/19 mecz, w którym zmierzyły się dwie drużyny z ekstraklasy, ale jego poziom – delikatnie mówiąc – nie zachwycił. Jeśli ktoś dotarł na stadion albo włączył telewizyjną transmisję z półtoragodzinnym opóźnieniem, niewiele stracił, bo piłkarze wzięli się do rzetelnej roboty dopiero w dogrywce. W niej nie zabrakło kontrowersji. Zanim padł pierwszy gol sędzia dwa razy skorzystał z VAR-u: najpierw po wideoweryfikacji odwołał decyzję o przyznaniu warszawiakom karnego, a potem uznał, że piłka po strzale Carlitosa odbiła się od poprzeczki przed linią bramkową. Gdy Hiszpan wreszcie trafił do siatki, gospodarze szybko odpowiedzieli golem… byłego legionisty Jakuba Czerwińskiego i o wszystkim rozstrzygnął konkurs jedenastek. Gospodarze zdali go na dwóję, goście na czwórkę – i to oni zameldowali się w kolejnej fazie rozgrywek.
24
D. Byrtek
77
D. Gojko
12
K. Dybowski
18
P. Sokołowski
17
J. Valencia
27
M. Papadopulos
29
R. Borkała
Powitanie trenerów obu drużyn. Ricardo Sá Pinto pracował w Legii niespełna dwa i pół miesiąca, więc na naszych boiskach był jeszcze nową twarzą. Dłoń Portugalczyka ściska były selekcjoner reprezentacji Waldemar Fornalik.
Od początku tempo gry nie było powalające, Legia dominowała, ale przez bardzo długi okres nie potrafiła stworzyć klarownej sytuacji pod bramką gospodarzy. Bardzo aktywny był Sebastian Szymański, który starał się brać grę na swoje barki i inicjować ataki mistrzów Polski. Zapał nie szedł jednak zawsze w parze z rezultatami, a młody pomocnik warszawskiej ekipy często tracił futbolówkę. W pierwszej połowie najlepszą okazję miał Michał Kucharczyk, ale jego strzał wybronił František Plach.
W przerwie trener Fornalik zmienił bardzo słabo grającego Karstena Ayonga, wprowadzając Michala Papadopulosa. Piłkarze obu drużyn zaczęli żwawiej się poruszać, jakby przypomnieli sobie, że o awansie decyduje wynik jednego meczu, bo nie ma rewanżu. W 62. minucie w pole karne wbiegł José Kanté, ale przegrał pojedynek z Františkiem Plachem. Cztery minuty później Piast powinien objąć prowadzenie. Z bliska główkował Jakub Czerwiński, Majecki odbił piłkę, a dobitka Papadopulosa była niecelna! Gliwiczanie zwietrzyli szansę i chcieli wygrać w regulaminowym czasie gry. Majecki musiał interweniować, gdy strzelił Joel Valencia. Na trybunach wreszcie zrobiło się głośno, bo Piast miał przewagę, jednak po 90 minutach było 0:0.
Ile to już było historii, że Legia traciła bramki po bramkach zdobytych przez piłkarzy, którzy kiedyś w niej grali? Kolejna powstała we wtorek. Wyrównującego gola w 119. min strzelił Patryk Sokołowski (ostatecznie bramkę przypisano Jakubowi Czerwińskiemu – przyp. red.). 24 lata temu urodził się w Warszawie, jest wychowankiem Wojskowych. Jednak do pierwszego składu nigdy się nie przebił. Dodajmy, że w akcję zamieszany był też Czerwiński, który spędził w Legii niepełne dwa sezony. Inna sprawa, że bramka padła po rzucie rożnym, który był konsekwencją nieudanego wybicia piłki przez Kucharczyka w cyrkowy sposób.
Jeśli w serii jedenastek podchodzisz do piłki jako pierwszy, zespół ma do ciebie stuprocentowe zaufanie, bo wie, że na treningach trafiasz z „wapna” dziewięć na dziesięć strzałów, a potem nie potrafisz pokonać nastoletniego nowicjusza – wtedy możesz już tylko zapaść się pod ziemię. Słoweński obrońca rozpoczął serię rzutów karnych najgorzej jak mógł i potem jego koledzy musieli już gonić wynik. Gwoździa do trumny wbił wprawdzie w trzeciej serii Patryk Sokołowski, strzelając w poprzeczkę, ale to właśnie Koruna obwiniono o porażkę z Legią. Nieudany występ w Pucharze Polski gliwiczanie odbili sobie w lidze. Kilka miesięcy później sensacyjnie – po raz pierwszy w historii klubu – zdobyli mistrzostwo kraju.
„Pamiętam, że kiedy zaprowadziłem go na pierwszy trening do seniorów, to akurat trener Dowhań zaordynował ćwiczenie, w którym dwaj bramkarze skakali do wyrzuconej przez szkoleniowca piki i walcząc w powietrzu starali się ją złapać. W pierwszej parze Kuciak lekko trącając konkurenta łokciem wybił go z uderzenia i złapał futbolówkę. Radek uważnie się temu przyglądał. I kiedy w kolejnej parze został wywołany do pojedynku z Kuciakiem, to uprzedził atak Słowaka i potraktował go bodiczkiem, po czym chwycił piłkę. Od początku nie miał kompleksów” – wspominał w rozmowie dla weszlo.com Grzegorz Szamotulski, który trenował Majeckiego w juniorach Legii. W meczu z Piastem 19-latek udowodnił, że warto na niego stawiać. Udany występ zwieńczył obroną strzału Koruna w kończącej spotkanie serii jedenastek.
Po zakończeniu spotkania z Piastem Gliwice ironiczny wpis na Twittera dodał prezes Legii, Dariusz Mioduski, który na wspomnianym portalu społecznościowym ostatnio aktywny był w lipcu. „Znów wygraliśmy dzięki pomocy sędziów” – napisał 54-latek. Mioduski swoim wpisem skomentował to, co działo się w Gliwicach, ale również odniósł się do krytyki, jaka spadła na Legię po ostatnim meczu ligowym z Jagiellonią Białystok (1:1). Zespół Ireneusza Mamrota prowadził bowiem od 1. minuty spotkania, a bramkę wyrównującą stracił dopiero w 89. minucie. Zawodnicy Jagiellonii twierdzili jednak, że starcie powinno zakończyć się ich zwycięstwem, a warszawiakom pomogli sędziowie.
► Drugi mecz tych drużyn w PP i drugi awans Legii Warszawa do kolejnej rundy (w obu meczach Piast Gliwice strzelał jedną bramkę)
► 94. mecz Piasta Gliwice w PP
► Jedenasty mecz Piasta Gliwice w PP rozstrzygnięty po rzutach karnych i trzecia kolejna porażka po nich
► 282. mecz Legii Warszawa w PP
► Bramka nr 600 strzelona przez Legię Warszawa w PP
► 40. mecz Piasta Gliwice w PP na własnym boisku
► 20. mecz Legii Warszawa w PP rozstrzygnięty po rzutach karnych, 11 z nich na korzyść Legii
► Piąty remis Piasta Gliwice w PP na własnym boisku
► 18. kolejny mecz Legii Warszawa w 1/16 finału PP ze strzeloną bramką
► 50. bramka stracona przez Piasta Gliwice w meczach 1/16 finału PP