Niejednemu z pewnością łezka zakręciła się w oku. 18 września 1979 roku Warszawa oficjalnie pożegnała swojego mistrza – Kazimierza Deynę. Chętnych do obejrzenia na żywo ostatniego występu „Kaki” z „eLką” na piersi było wielu. Obiekt przy Łazienkowskiej 3 mógł jednak pomieścić „zaledwie” 25 tysięcy kibiców, a i to już było nadkompletem. Fani zgotowali Deynie owację na stojąco, wielokrotnie skandowali „Kaziu, Kaziu”, a także odśpiewali idolowi „Sto lat”. Były pomocnik stołecznej Legii odszedł ze stolicy prawie rok wcześniej i przeniósł się do Anglii. W umowie z Manchesterem City zawarto punkt, który zobowiązywał obie strony do rozegrania meczu towarzyskiego na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie. Deyna wystąpił w tym spotkaniu w barwach obu klubów – po 45 minut w każdym i… strzelił dwa gole – po jednym dla Wojskowych i The Citizens.
15
B. Oblewski
12
R. Milewski
14
M. Komosa
13
Z. Kakietek
14
W. Sikorski
► UWAGA! W składzie Legii wystąpiło dwóch zawodników z numerem 14. – Witold Sikorski oraz Marek Komosa. Co ciekawe, w protokole meczowym drugi z wymienionych był awizowany z numerem 17.
Proszę państwa, zawodnikiem oznaczonym numerem 14. jest Marek Komosa. Ja dlatego się zawahałem, bo już mamy jedną 14-kę – Witolda Sikorskiego… I jeszcze jest jedna 14-ka – Marek Komosa. No i bądź tu mądry! Wprawdzie w protokole, tym zapowiadającym numery zawodników, Komosa ma 17-kę… No ale w zasadzie, co to państwa interesuje.
Legia Warszawa przed towarzyskim meczem z Manchesterem City. Na zdjęciu m.in. Adam Topolski (pierwszy z lewej), Marek Kusto, Paweł Janas (trzeci od prawej) i Kazimierz Deyna.
Powszechnie spodziewano się, iż spotkanie Legii z teamem MC będzie niewinną zabawą, w której zawodnicy obu zespołów uczynią wszystko, by ułatwiać Deynie zdobywanie goli. Rychło przekonaliśmy się jednak, że były to złudne przypuszczenia. Oba zespoły potraktowały mecz serio, a okresami obserwowaliśmy wręcz pasjonującą, twardą grę.
To było dla sympatyków futbolu, którzy mieli szczęście zająć miejsca na trybunach Stadionu Wojska Polskiego i zebranych przed telewizorami, prawdziwe święto. Na obiekcie przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie po raz ostatni wystąpił jeden z najwybitniejszych zawodników w dziejach polskiego piłkarstwa, 102-krotny reprezentant kraju, uczestnik mistrzostw świata oraz dwóch turniejów olimpijskich, najlepszy piłkarz w historii Legii – Kazimierz Deyna.
To była sentymentalna podróż „Kaki”. Przez 12 lat reprezentował barwy stołecznej Legii (odszedł z niej w 1978 roku), był uwielbiany przez jej kibiców, którzy na Łazienkowskiej zgotowali mu owacyjne przyjęcie. Kibice wielokrotnie skandowali jego imię, śpiewali o nim piosenki, domagali się wręcz, aby znów wrócił do Legii. To ostatnie życzenie Kazimierz Deyna spełnił... przez pierwsze 45 minut, ponownie przywdziewając biały trykot Wojskowych. „Kaka” przypomniał o sobie w najlepszy możliwy sposób – efektownym golem strzelonym w koszulce Legii. Podczas 12-letniej gry w barwach CWKS-u zdobył w sumie 141 bramek w 388 spotkaniach. Wywalczył dwa mistrzostwa Polski i jeden krajowy puchar. Jako legionista zdobywał z reprezentacją Polski medale mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Do dziś pozostaje w sercach kibiców Legii.
W drugiej połowie Deyna zmienił strony boiska i wybiegł na murawę w błękitnej koszulce Manchesteru City. I gra gości wyglądała od tego momentu zdecydowanie lepiej niż w pierwszej odsłonie. „Kaka” wziął się nie tylko za rozgrywanie akcji, ale także za ich wykańczanie (zagrał jako napastnik). To on stanowił największe zagrożenie pod bramkę Legii. W końcówce znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy i nie zmarnował okazji. Gol Deyny dla City został owacyjnie przyjęty przez fanów Legii. „Kazzy” – bo tak określali go Anglicy – nie był pierwszym wyborem trenera MC Malcolma Allisona, co dla wielu – jak i samego zainteresowanego – było sporym zaskoczeniem. „W piłkę grać nie zapomniałem. Skoro trener ma inne zdanie, ja nie mam prawa tego podważać” – mówił po spotkaniu dziennikarzowi „Piłki Nożnej”. W niebieskiej części Manchesteru Deyna spędził 3 lata i zagrał w zaledwie 43 meczach. W styczniu 1981 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych – do San Diego. Tam genialny piłkarz zginął w wypadku samochodowym 1 września 1989 roku.
1 września 2020 roku w rocznicę tragicznej śmierci Kazimierza Deyny odsłonięto pamiątkowy mural z podobizną piłkarza na jednym z bloków na warszawskim Ursynowie. Powstał on z inicjatywy Fundacji im. Kazimierza Deyny. Mural o powierzchni ponad 420 metrów kwadratowych znajduje się na ścianie budynku przy ulicy Kazury 16. Został namalowany specjalną farbą antysmogową.
Mecz dobiegał już końca, oficjele zastawili stolik stojący u stóp trybuny głównej dziesiątkami pucharów, gdy Kaziu znalazł się sam na sam z bramkarzem Legii, Krzysztofem Sobieskim. Zrobił zwód, położył swojego kolegę na murawie i strzelił honorową bramkę dla Manchesteru. Nigdy wcześniej, i nigdy potem, gol dla gości nie został przyjęty tak entuzjastycznie na stadionie Wojska Polskiego. Kibice nie wytrzymali. Pod ich naporem przewrócił się płotek oddzielający boisko od trybun. Wszyscy ruszyli w stronę swojego idola i już po chwili znalazł się on na ramionach rozentuzjazmowanych kibiców. Tłum przeniósł go wokół boiska. "Sto lat" śpiewane najlepszemu piłkarzowi Legii słychać było na Pradze i na Woli, na Ursynowie, który dopiero się budował, i na Żoliborzu... Tak pożegnała Warszawa swojego idola, najlepszego piłkarza, jakim był i pozostanie po wsze czasy Kazimierz Deyna.