15
J. Małkiewicz
„Wystawiając Małkiewicza zamiast Pieszki liczyłem, że dostanie on kilka wysokich piłek ze skrzydła i zdoła coś strzelić głową” – tłumaczył po meczu Edmund Zientara. Jan Małkiewicz (pierwszy z lewej) niestety nie spełnił oczekiwań trenera. W rewanżu już nie zagrał.
Duży wysiłek, jaki włożyli do przerwy gospodarze w prowadzenie równorzędnej gry, i ustawiczna walka na grząskim terenie osłabiły ich znacznie. Zabrakło już tchu wojskowym właśnie w końcówce, gdy Holendrzy przeszli do defensywy. Po zmarnowaniu w 75. minucie idealnej pozycji przez Małkiewicza nie było już okazji do uzyskania bodaj jednej bramki. Uprzednio (w 58. minucie) podobną sytuację zaprzepaścił Brychczy, a poza dalekimi strzałami Deyny i Stachurskiego w pierwszej połowie legioniści nie stworzyli groźniejszych momentów pod bramką gości.
Mecze o wielką stawkę są zazwyczaj wyrozumowane. Zawodnicy grają ostrożnie, nie ryzykują jakichś śmielszych akcji, nie odsłaniają lekkomyślnie dostępu do własnej świątyni. Tak było i tym razem. W dodatku siąpiący przez cały dzień deszcz sprawił, że nawierzchnia boiska była bardzo rozmiękła, co utrudniało prowadzenie płynnej gry i stawiało przed zawodnikami olbrzymie wymagania kondycyjne. Wytrzymać 90 minut ciężkiej walki w tak trudnych warunkach było nie lada sztuką. Większość aktorów tego pojedynku potrafiła sprostać temu zadaniu.
Jeszcze jedna akcja Feyenoordu, którą udało się zatrzymać. Piłkę piąstkuje Władysław Grotyński, obok niego od lewej: Zygfryd Blaut, Władysław Stachurski i Kazimierz Deyna.
Na takim błocie nawet Real w najsilniejszym składzie niewiele by zrobił. Remis 0:0 wystarczy nam jednak, bo jestem pewny, że moja drużyna wygra w rewanżu zdecydowanie. Legia jest przyjemnie grającym przeciwnikiem. Za najlepszych jej piłkarzy uważam nr 2 (Stachurskiego – przyp. red.), nr 3 (Zygfryda Blauta), nr 9 (Brychczego), jak również obu skrzydłowych, którzy jednak mieli i kilka słabszych momentów. Do zobaczenia w Rotterdamie!
Piłkarze Legii oddali w tym meczu trzynaście strzałów na bramkę Feyenoordu, ale tylko pięć z nich było celnych. „Deyna nie przypominał zupełnie siebie z jesieni ubiegłego roku. Obaj środkowi napastnicy Pieszko i Małkiewicz nie spełnili oczekiwań, nie stanowili poważnego zagrożenia dla bramki przeciwnika” – taki komentarz można było przeczytać na łamach katowickiego „Sportu”.
Trybuny Stadionu Wojska Polskiego przybrały tego dnia kolor biało-czerwony, mieszający się jedynie z... czerwono-białym. Polscy kibice wystąpili licznie z narodowymi flagami i nie wiadomo dlaczego w biało-czerwonych czapeczkach (Legia to przecież „biało-zieloni”), Holendrzy zaś w oryginalnych cylindrach w czerwone i białe pasy, albo w podobnych czapeczkach, tyle że z pomponikami i flagami Feyenoordu, w których pas czerwony był na górze, a biały na dole. Cylindry te zwracały powszechną uwagę już w środę rano, kiedy holenderska grupa manifestowała swoje przywiązanie do klubu w centrum Warszawy.
Henk Wery szturmuje bramkę Legii, ale Władysław Grotyński znów był szybszy. Starciu, w którym bierze udział jego brat Zygfryd, przygląda się Bernard Blaut.
„Najwartościowszym piłkarzem Legii był Gadocha. Jego szybkie i groźne rajdy przysparzały sporo kłopotów całej obronie gości” – tak grę skrzydłowego z Warszawy podsumowali dziennikarze krakowskiego „Tempa”. Wtórowała im redakcja katowickiego „Sportu”: „Gadocha był najgroźniejszym napastnikiem, a ponadto często cofał się, przychodząc w sukurs swoim kolegom z defensywy”. Gola nie strzelił, ale pokazał w tym meczu, że już wkrótce będzie jednym z najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy na świecie. Chwali go też Holendrzy, którzy mieli duży kłopot z upilnowaniem szybkiego, wszędobylskiego, chętnie zmieniającego pozycję napastnika. W rewanżu przydzielili mu specjalnego „opiekuna”. Z roli „plastra” świetnie wywiązał się Theo Laseroms.
Reżyser gry Feyenoordu i piłkarz, który łączy dwa wielkie wydarzenia w historii polskiej piłki: półfinałowe mecze Legii w Pucharze Europy i spotkania biało-czerwonych z Holandią w eliminacjach Euro 1976. Jansen wziął udział w każdej z czterech konfrontacji, najpierw więc z kolegami świętował sukces w pucharowym dwumeczu, a pięć lat później przeżył bolesną porażkę w Chorzowie (1:4) i efektowne zwycięstwo w rewanżu (3:0). W międzyczasie zaś został wicemistrzem świata (1974), które to osiągnięcie powtórzył na kolejnym mundialu w Argentynie. Po zakończeniu kariery z powodzeniem pracował jako trener. W tej roli dwa razy zdobył Puchar Holandii z Feyenoordem i sięgnął po mistrzostwo Szkocji z Celtikiem Glasgow.
Z okazji środowego spotkania ukazał się w sprzedaży pierwszy numer gazety WKS Legia – „Nasza Legia”. Obok materiału z historii klubu zawierał on dane o drużynach Feyenoordu i Legii. Kierownictwo klubu zapowiada, że gazeta ukazywać się będzie co miesiąc.
► 5. bezbramkowy remis polskiego klubu w europejskich pucharach
► 20. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach na własnym boisku bez straconej bramki
► 26. mecz Legii Warszawa w europejskich pucharach
► 87. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 49. mecz klubu z Polski w Pucharze Europy
► 5. remis Legii Warszawa w europejskich pucharach
► Pierwszy w historii mecz polskiego klubu, a zarazem Legii Warszawa, w ½ finału europejskich pucharów
► Pierwszy w historii bezbramkowy remis polskiego klubu, a zarazem Legii Warszawa, w Pucharze Europy na własnym boisku
► Pierwszy bezbramkowy remis Legii Warszawa w Pucharze Europy i pierwszy bezbramkowy w europejskich pucharach na własnym boisku
► 25. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez strzelonej bramki
► 11. mecz Legii Warszawa w Pucharze Europy