Mecz przyjaźni na trybunach, bez sentymentów na boisku. Zgodnie z przewidywaniami Lech nie pozostawił złudzeń ŁKS-owi i pewnie sięgnął po komplet punktów w 18. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Choć gospodarze przeważali przez całe spotkanie, na gole musieliśmy czekać do drugiej połowy, kiedy to efektownym rajdem i precyzyjnym strzałem popisał się João Amaral. W końcówce, rozgrywanej w strugach ulewnego deszczu, wynik ustalił Kamil Jóźwiak. Kolejorz przedłużył więc zwycięską serię do trzech spotkań, a w czwartym z rzędu nie stracił bramki.
5
Đ. Crnomarković
8
P. Tomczyk
7
K. Jóźwiak
20
M. Skrzypczak
99
M. Mleczko
15
J. Moder
16
J. Letniowski
38
J. Kamiński
36
F. Marchwiński
Przed pierwszym gwizdkiem piłkarze Lecha wsparli kontuzjowanych kolegów z zespołu: Roberta Gumnego i Tomasza Cywkę. Na zdjęciu od lewej: Mateusz Skrzypczak, Kamil Jóźwiak, Paweł Tomczyk, Filip Marchwiński i Jakub Moder.
Spodziewałem się trudnego meczu, bo analizując ŁKS widać było, że ten zespół zaczyna coraz lepiej grać. Wiedziałem, że ważna dzisiaj będzie cierpliwość i taka gra nam się opłaciła. Nie dopuszczaliśmy gości do groźniejszych sytuacji, a nam udało się w końcu trafić. Druga bramka cieszy ze względu na udział dwóch naszych wychowanków. Kolejny mecz bez starty gola, a z przodu stworzyliśmy wiele sytuacji, chociaż kilka razy zabrakło spokoju pod bramką. Cieszy mnie to kolejne zwycięstwo.
Myślę, że wygrał zespół, który posiadał większą jakość. Zarówno indywidualnie, jak i jako drużyna. Dzięki temu lepiej operowali piłką i stwarzali lepsze sytuacje. Staraliśmy się odeprzeć to grając agresywnie, ale zabrakło nam właśnie tej jakości. Wiele razy brakowało nam zamknięcia akcji i błędy pojawiały się w finalnych etapach akcji. Po bramce na 1:0 jeszcze staraliśmy się odgryźć, ale nie może nam się zdarzać taka starta drugiej bramki. Ona zamknęła mecz, przez co było już nerwowo. Gratuluję Lechowi, bo wygrał zasłużenie.
Urodzeni na Półwyspie Iberyjskim pomocnicy, byli wyróżniającymi się postaciami w swoich zespołach, ale tylko w przypadku zawodnika gospodarzy przełożyło się to na realną korzyść. Po bezbramkowej pierwszej połowie, w drugiej efektownym rajdem popisał się właśnie João Amaral, którego mocny strzał w okienko przełamał ręce bezradnego Arkadiusza Malarza. Była to trzecia bramka portugalskiego pomocnika Kolejorza w sezonie i jak się okazało ostatnia, bo w przerwie zimowej wrócił do ojczyzny, żeby związać się z FC Paços de Ferreira. Swojego dorobku (1 bramki) w Poznaniu nie poprawił natomiast jego rodak Ricardo Guima, który na tle przeciętnie grających kolegów i tak zaprezentował się korzystnie.
Mecz był trudny, jak każdy w ekstraklasie. Wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się po ŁKS-ie. Udało się stworzyć sytuacje, lecz co ważniejsze, udało się je wykorzystać. Nasza praca wykonana w tygodniu przyniosła efekty. Jestem przekonany, że nasza dobra seria będzie kontynuowana. Zdaję sobie sprawę z tego, że Śląsk jest dobrym zespołem. We Wrocławiu nie będzie nam łatwo, ale jestem dobrej myśli.
Tu nie chodzi o to, żeby grać fajnie, bo za to punktów nie przyznają. My gramy fajnie, ale nie zdobywamy punktów, a ich potrzebujemy. Sytuacja nie jest za wesoła. Jesteśmy na przedostatnim miejscu. Jest ścisk, chociaż nasza liga jest taka specyficzna, że na dobrą sprawę każdy z każdym może wygrać. Nie załamujemy rąk, ale szkoda, bo dzisiaj fajnie to wyglądało, zwłaszcza w pierwszej połowie. Lech był bezradny, nie mógł nic zrobić. Aż po przerwie dopięli swego i to wszystko się posypało.
► W 10 ostatnich meczach tych drużyn w ekstraklasie Lech strzelał minimum 1 gola
► W 9 ostatnich meczach tych drużyn w Poznaniu Lech strzelał minimum 1 gola
► Po tej kolejce Lech notował najdłuższą serię kolejnych meczów bez straconej bramki – 4
► Drugi gol był bramką nr 2400 zdobytą w wyjazdowych meczach ŁKS-u przez obu rywali w historii ekstraklasy
► Równo połowę remisów z ŁKS-em w ekstraklasie Lech zanotował na własnym boisku (12/24)