




Dla trzecioligowego Gryfa awans do ćwierćfinału Pucharu Polski był wielkim sukcesem. Drużyna z Wejherowa w drodze do najlepszej ósemki potrafiła sprawić niejedną niespodziankę. Zespół trenera Grzegorza Nicińskiego miał na rozkładzie trzech przedstawicieli 1. Ligi oraz dwóch z T-mobile Ekstraklasy. Wyeliminowanie Korony Kielce i Górnika Zabrze sprawiło, że kibicom Gryfa zamarzyło się, by ich pupile pokusili się o sprawienie jeszcze jednej sensacji, bo taką byłoby z pewnością pokonanie Legii. Jednak tym razem na Wzgórzu Wolności cud się nie wydarzył. W pierwszym spotkaniu ¼ finału obrońcy trofeum nie pozostawili ambitnym gospodarzom złudzeń, kto wyjdzie z tej rywalizacji zwycięsko. Wynik 3:0 (ustalony jeszcze przed przerwą) był solidną zaliczką przed rewanżem w stolicy.













► UWAGA! Mecz rundy wstępnej Gryf Wejherowo – Zawisza Bydgoszcz został rozstrzygnięty w rzutach karnych. Po 90 minutach był remis 2:2, a po dogrywce 3:3. W serii jedenastek Gryf zwyciężył 4-3. / Z kolei Legia Warszawa zmierzyła się w 1/16 finału z drużyną Rozwoju II Katowice.





















































6
Ł. Pietroń
8
K. Wicki
18
M. Toporkiewicz



Sam stadion Gryfa tak utytułowanej drużyny jak Legia jeszcze nie gościł. Na niewielki obiekt trudno trafić. Trzeba wyjechać na obrzeża miasta, następnie skręcić do lasu i pokonać spory odcinek drogą ułożoną z płyt. Wiedzie ona tuż obok słynnej Kalwarii Wejherowskiej. Co ciekawe, obiekt, jak i klub mają ponad 90 lat. „Stadionik stoi tutaj od zarania. Od 1921 roku” – mówi jeden z mieszkańców. Inny dodaje, że to najważniejszy mecz, jaki tu rozgrywano. „Była Korona, był Górnik, ale Legia to Legia”.


Drużyny Gryfa (żółte koszulki) i Legii przed pierwszym meczem ¼ finału Pucharu Polski. Obu zespołom przyszło rywalizować na dosyć grząskiej murawie.



Piłkarskimi emocjami żyło dziś całe Wejherowo. W jednym z warsztatów samochodowych przy głównej arterii nasz dziennikarz kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem rozmawiał z kibicami. „Dla nas taki Gryf... to jak spacerek” – mówił kibic Legii, warszawiak pracujący w Wejherowie. „Ja za to liczę, że Gryf wygra. Jestem za tą drużyną, jestem z Wejherowa, wierzę w nich” – odpowiadał mu kolega po fachu.




Piękna przygoda Gryfa z Pucharem Polski właściwie się już zakończyła. Tym razem cudu na Wzgórzu Wolności nie było. W nagrodę za dotychczasowe sukcesy charakternym piłkarzom z Wejherowa przyjdzie zagrać jeszcze mecz rewanżowy na pięknym stadionie przy Łazienkowskiej i pożegnać się z rozgrywkami. Nie zarobią miliona złotych, jaki obiecano im za wywalczenie trofeum, ale zebrali ogromne doświadczenia.







Chciałbym podkreślić, że przyszło nam zmierzyć z bardzo dobrym zespołem, który jest na najlepszej drodze do zdobycia mistrzostwa Polski. My gramy w trzeciej lidze, a Legia to lider ekstraklasy. W dodatku dla nas był to pierwszy w tym roku oficjalny mecz, podczas kiedy warszawianie mają za sobą cztery ligowe spotkania. Zbyt szybko straciliśmy pod koniec pierwszej połowy trzy bramki. Później, kiedy nie mieliśmy już nic do stracenia, chcieliśmy strzelić honorowego gola, ale ta sztuka nie udała się nam. Mimo to mogę pochwalić swoich zawodników za zaangażowanie i ambicję. Nie chcę rozpamiętywać naszych poprzednich pucharowych zwycięstw, bo to miało miejsce pół roku temu.







Do tego spotkania podeszliśmy bardzo poważnie, z należytym szacunkiem dla Gryfa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wyeliminowanie przez gospodarzy pięciu wyżej notowanych drużyn na pewno nie było dziełem przypadku, zatem o lekceważeniu nie było mowy. Nie chcieliśmy podzielić losu Korony czy Górnika, dlatego też zagraliśmy w silnym składzie. Początek nie był jednak w naszym wykonaniu zbyt udany. Graliśmy chaotycznie, w czym swój udział mieli także piłkarze Gryfa, którzy skutecznie uprzykrzali nam życie. Z czasem nasze akcje zaczęły się zazębiać, zdecydowanie dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce i zaczęliśmy dochodzić do bramkowych sytuacji. Po przerwie staraliśmy się kontrolować przebieg wydarzeń na murawie. Mieliśmy też nadzieję, że w drugiej połowie rywale opadną z sił, aczkolwiek nic takiego nie miało miejsca. Uważam, że Gryf zaprezentował się z korzystnej strony. Życzę wejherowianom awansu do drugiej ligi, natomiast my wracamy do Warszawy z korzystnym wynikiem.


To chyba najbardziej znane nazwisko w Gryfie. Wychowanek Jagiellonii Białystok dołączył do drużyny z Wejherowa przed rundą wiosenną sezonu 2011/12. Michał Fidziukiewicz nie mogąc przebić się do pierwszej jedenastki Dumy Podlasia, był wypożyczany do kolejnych klubów. Nim trafił do Gryfa występował w takich zespołach jak: Ruch Wysokie Mazowiecki i Dąb Dąbrowa Białostocka. W spotkaniu z Legią w Pucharze Polski debiutował w nowych barwach. Już na początku meczu bliski był pokonania Wojciech Skaby, jednak bramkarzowi z pomocą przyszedł Dickson Choto, który przeszkodził w oddaniu strzału. W 2. połowie Fidziukiewicz miał jeszcze jedną okazję. Niepilnowany - uderzył jednak obok słupka.


Jeden z „wynalazków”, jakich wiele przewinęło się przez Legię. Argentyńczyk trafił do stołecznego zespołu z meksykańskiego San Luis FC w lutym 2012 roku. Warunkiem sprowadzenia napastnika było rozwiązanie przez niego kontraktu ze wspomnianym klubem, co ostatecznie miało miejsce. Poszukująca snajpera drużyna z Warszawy jednak i w tym przypadku… przestrzeliła. Owszem Ismael Blanco zdobył bramkę w meczu z Gryfem, problem w tym, że podczas jego półrocznego pobytu w Legii było to pierwsze z… dwóch trafień. Oba zaliczył w Pucharze Polski (drugie w półfinale z Arką Gdynia), który ostatecznie wywalczył z Wojskowymi. Po sezonie 2011/12 Blanco odszedł do TSV 1860 Monachium.







Dwa strzelone gole oczywiście mnie cieszą, ale spokojnie, życie mnie nauczyło, żeby się za bardzo nie podniecać. Na pewno trochę mi ulżyło, bo od ofensywnych zawodników oczekuje się zdobywania bramek, a ja ich za dużo nie miałem. Na początku meczu trudno było dostosować się do warunków gry, ale od Legii wymaga się, aby wygrywała niezależnie od wszystkiego.







W drugiej połowie na pewno zaprezentowaliśmy się lepiej. Przed przerwą i tak długo wytrzymaliśmy się z wynikiem bezbramkowym. Szkoda tych goli, bo dwa razy urwali się nam boczni obrońcy Legii i po tych akcjach rywale zdobywali bramki. Żałuję nieuznanego gola, nie wiem czy był spalony. Czekamy na rewanż przy Łazienkowskiej, miło będzie wyrwać się choć na chwilę z trzecioligowych boisk.












► 140. wyjazdowy mecz Legii w PP
► 10. wyjazdowa wygrana Legii w meczu PP w rozmiarze 3:0 (w tym dwa walkowery po meczach zweryfikowanych)
► 11. mecz Gryfa w Pucharze Polski – wszystkie na własnym boisku
► 244. mecz Legii w Pucharze Polski (absolutny rekord tych rozgrywek)
► 25. wygrana Legii w PP różnicą 3 bramek
► 50. mecz Legii w ¼ finału PP ze zdobytą minimum 1 bramką
► Pierwszy mecz tych rywali w Pucharze Polski
► Pierwsza porażka Gryfa w meczu PP w rozmiarze 0:3
► Historyczny, pierwszy mecz Gryfa w ¼ finału PP – to największy sukces tego klubu w rozgrywkach
► Po tym starciu bilans bramkowy Gryfa w meczach Pucharu Polski pozostawał równy: 15-15
► Drugi gol był bramką nr 111 zdobytą przez Legię w meczach ¼ finału PP
► Trzeci gol był bramką nr 30 zdobytą przez Legię w wyjazdowych meczach ¼ finału PP