
Ach, cóż to był za mecz! W kraju nad Wisłą chyba nikt nie spodziewał się, że w debiucie w europejskich pucharach Górnik będą w stanie postawić się drużynie z północnego Londynu (również będącej debiutantem na arenie międzynarodowej). Sami Anglicy nie przypuszczali zapewne, że z Chorzowa – bo tu rozgrywany był mecz pierwszej rundy Pucharu Europy – wyjadą z bagażem czterech goli. Przysłowiowy diabeł nie okazał się aż taki straszny. Piłkarze Górnika dali popis gry na Stadionie Śląskim. Już do przerwy prowadzili 3:0, a chwilę po wznowieniu 2. połowy podwyższyli na 4:0. Niestety, wtedy goście zaczęli grać w kości, a nie w piłkę. W efekcie brutalnych fauli graczy Tottenhamu najbardziej ucierpieli Jan Kowalski i Jerzy Musiałek. Nie można było dokonywać zmian i dwaj kontuzjowani gracze Górnika tylko statystowali na boisku. Zabrzanie stracili dwa gole, które dawały Tottenhamowi nadzieję na odwrócenie losów rywalizacji w rewanżu na White Hart Line.
Górnik nie sprawił zawodu. Odniósł sukces, jakim nie może poszczycić się żadna z naszych drużyn klubowych. Pokonał zdecydowanie mistrza i zdobywcę pucharu Anglii słynny Tottenham, który ani przez chwilę nie liczył się z tego rodzaju możliwością. Sukces tym większy, że całkowicie zasłużony i niewiele brakowało, by wypadł on w jeszcze większych, wprost rewelacyjnych rozmiarach.
Jedenastki Górnika (ciemne stroje) i Tottenhamu wyprowadzane na murawę Stadionu Śląskiego przez trójkę arbitrów. Zawody jako główny poprowadził Antoine Blavier z Belgii. Historyczny występ zabrzan w europejskich pucharach oglądało z trybun około 80 tysięcy widzów.
Śląscy miłośnicy piłkarstwa tuż przed meczem zachowywali się jakoś dziwnie nieswojo, bez temperamentu, jakby nie wierząc, iż w meczu z tak silnym przeciwnikiem, Górnik może wpłynąć na pobudzenie ich fantazji. W oczekiwaniu wielkich emocji, po prostu… ucichli. Gardłował tylko jeden z nielicznych kibiców Tottenhamu, który przyjechał ze swą drużyną z Londynu do Chorzowa.
Górnik przed meczem z Tottenhamem. Stoją od lewej: Erwin Wilczek, Jan Kowalski, Roman Lentner, Jerzy Musiałek, Antoni Franosz, Stefan Florenski, Edward Olszówka, Stanisław Oślizło, Edward Jankowski, Hubert Kostka, Ernest Pohl (kapitan).
Zamiast pokazowej gry „Czupurnych Kogutów” oglądaliśmy futbol w pierwszorzędnym wydaniu i wykonaniu naszych Górników. Anglicy mogli zaimponować tylko wyglądem zewnętrznym i siłą fizyczną, której zresztą solidnie nadużywali w „ramach przepisów”. Swoich przepisów oczywiście. Był to jedyny atut, który mogli przeciwstawić grającym jak z nut zabrzanom.
Tottenham przed meczem z Górnikiem. Stoją od lewej: Danny Blanchflower (kapitan), Bill Brown, Ron Henry, Bobby Smith, Les Allen, Dave Mackay, Terry Dyson, John White, Cliff Jones, Peter Baker, Maurice Norman.
Powinniśmy byli wygrać różnicą trzech bramek. Wszyscy moi chłopcy zasłużyli na wielkie słowa uznania za ambitną grę i zrealizowanie założeń taktycznych. W Londynie trudniej nam będzie odnieść taki sukces jak na Stadionie Śląskim, ponieważ będziemy grali osłabieni. Anglicy do 60. minuty grali bardzo fair, później jednak przekroczyli wszelkie ramy przyzwoitości. Moim zdaniem, McKay zasłużył na usunięcie z boiska za faule na Musiałku i Kowalskim. Myślę, że do dnia meczu rewanżowego poprawimy kondycję, która mocno szwankowała w ostatnim kwadransie.
W taki sposób padła trzecia bramka dla Górnika. Na pierwszym planie (w ciemnym stroju) napastnik zabrzan – Edward Jankowski, cieszący się z trafienia kolegi z zespołu – Erwina Wilczka (niewidocznego na zdjęciu).
Obrona nasza pod koniec całkowicie się rozkleiła. Zamiast kryć ustawiających się zawodników angielskich uganiano bez sensu i myśli za piłką. Nic dziwnego, że Jones znalazł okazję do swobodnego główkowania, któremu Kostka nie umiał sprostać. Wielu obserwatorów miało do niego o to pretensję, jesteśmy bardziej względni i usprawiedliwiamy go zaskoczeniem. Poza tym obrona główek jest trudniejsza, niż wydaje się to wielu. W sumie grał on dobrze, mimo że raz czy drugi miał mniej pewne interwencje. Kostka powinien jednak w przyszłości, gdy własna drużyna jest w dobrym nastroju, nie przetrzymywać piłki kozłowaniem, lecz szybko rzucać ją do swobodnego własnego zawodnika. Jest to lepsze niż wybijanie nogą, kiedy piłka trafia częściej do przeciwnika, niż do współgracza i w rezultacie szybko wraca z powrotem. Kostka jest jeszcze zawodnikiem młodym toteż z czasem nabierze większej rutyny i doświadczenia. Nie mamy pretensji do Franosza, a zaskoczył nas dobrą grą Olszówka. Pół godziny słabszej gry gospodarzy zatarło wprawdzie dobre optyczne wrażenie, jednak nie jest w stanie przyćmić wartości zwycięstwa. Chcielibyśmy oczywiście, by Górnik posiadał jeszcze większe zapasy sił, ale na to w krótkim czasie już nie poradzimy.
"Na skrzydle grało mi się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że w Londynie nie jesteśmy bez szans. Podobała mi się u graczy Tottenham wspaniała skoczność oraz zagrywki głową" – mówił po spotkaniu zawodnik Górnika. I tu paradoks. Niegrzeszący wzrostem Erwin Wilczek (liczył sobie zaledwie 168 cm), który wychwalał Anglików za grę głową, sam strzelił gola (na 3:0)… po precyzyjnej główce. I choć bramkarz Kogutów wyciągnął się jak struna, nie zdołał dosięgnąć piłki. Filigranowy zawodnik na boisku widział wszystko, umiał znaleźć się pod bramką w odpowiednim miejscu i czasie, był obdarzony sprytem i przebiegłością. W Górniku spędził 13 lat. 16-krotny reprezentant Polski wywalczył z zabrzanami 9 tytułów mistrzowskich, 6 Pucharów Polski, dotarł też do finału Pucharu Zdobywców Pucharów (1970). W ostatnich latach życia chorował na Alzheimera. Zmarł 30 listopada 2021 r. we Francji.
Anglik należał do filarów defensywy Tottenhamu prowadzonego przez trenera Billa Nicholsona. Barwy Spurs Maurice Norman reprezentował w latach 1955-65, rozgrywając 411 spotkań i zdobywając 19 bramek. Do Kogutów trafił z Norwich City. W północnym Londynie spędził resztę kariery. Z Tottenhamem sięgnął po mistrzostwo (1961) i Puchar Anglii (1961, 1962), wygrał również Puchar Zdobywców Pucharów (1963). Przeciwko Górnikowi Spurs debiutowali na europejskiej arenie. Premierowy występ nie wypadł najlepiej dla Normana, który zaliczył samobója. Jeszcze większy pech spotkał 23-krotnego reprezentanta Anglii 10 lat później. W listopadzie 1965 roku doznał podwójnego złamania kości piszczelowej oraz strzałkowej (w meczu towarzyskim) i musiał przedwcześnie zakończyć karierę. Zmarł na raka 22 listopada 2022 r. Miał 88 lat.
Anglicy nie okazali się takimi dżentelmenami, za jakich zwykliśmy ich uważać. Stanowczo zawiodłem się ich postawą.
Poznaliśmy styl gry Anglików. Są oni w ataku groźni ale sądzę, że można ich zastopować nawet na ich własnym boisku. Przykrym zaskoczeniem była dla mnie ich brutalna gra. Trzech naszych graczy: Musiałek, Kowalski i Kostka zostało mocno poturbowanych.
Po meczu pojechałem z Musiałkiem i Kowalskim do Pogotowia Ratunkowego. Okazało się, że Musiałek ma ranę tłuczoną w okolicach kostki wewnętrznej prawej nogi. Na miejscu dokonałem zabiegu chirurgicznego. Ranę trzeba było zszyć. U Kowalskiego stwierdziłem krwawy wylew w okolicach kostki zewnętrznej prawej nogi i nadwyrężenie torebki stawowej. Obie te kontuzje są wynikiem ordynarnego kopnięcia przez przeciwnika. Jeśli u Musiałka nie nastąpi przyranne zakażenie, wtedy będzie możliwość wystawienia go do gry w Londynie. Niestety, pod znakiem zapytania stoi udział Kowalskiego w spotkaniu rewanżowym. To już poważniejsza kontuzja. Zrobimy jednak wszystko, co w naszej mocy. Ostateczna decyzja zapadnie dopiero po obejrzeniu zdjęcia rentgenowskiego. Bramkarz Kostka doznał stłuczenia kości policzkowej. Jest to wprawdzie bolesna kontuzja, ale niegroźna.
► 14. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach (wszystkie w 1/16 finału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych)
► Drugi gol dla Tottenhamu był bramką nr 30 straconą przez polskie kluby w PEMK
► Pierwszy gol dla Górnika był bramką nr 10 zdobytą przez polskie kluby w meczach PEMK na własnym boisku
► Pierwszy gol dla Tottenhamu był bramką nr 10 straconą przez polskie kluby w meczach PEMK na własnym boisku
► Po tym straciu bilans bramkowy polskich klubów w meczach PEMK na własnym boisku stał się dodatni: 13-11
► Siódmy mecz polskiego klubu w PEMK na własnym boisku i siódmy bez remisu, bilans: 5-0-2, bramki 13-11
► Szósty mecz polskiego klubu w PEMK na własnym boisku ze zdobytą minimum 1 bramką, jedyny bez zdobytej to 0:3 Polonii w Bytomiu z węgierskim MTK Budapeszt w sezonie 1958/59
► Siódmy kolejny mecz polskiego klubu w PEMK bez remisu (wyśrubowany rekord)
► 13. kolejny mecz polskiego klubu w PEMK bez remisu 0:0 (wyśrubowany rekord) – tylko w pierwszym meczu w Sztokholmie padł bezbramkowy remis w starciu Gwardii Warszawa z Djurgårdens IF
► Trzeci kolejny mecz polskiego klubu w PEMK na własnym boisku ze zdobytą minimum 1 bramką (wyrównany rekord)
► Historyczny, pierwszy mecz Górnika w europejskich pucharach
► Pierwszy mecz polskiego klubu w europejskich pucharach rozegrany 13 września
► Pierwszy mecz polskiego klubu w PEMK przeciwko drużynie z Anglii
► Pierwszy mecz polskiego klubu w PEMK ze strzelonymi dokładnie 4 golami, pierwszy ze straconymi dokładnie 2 golami, a co za tym idzie pierwsza wygrana w rozmiarze 4:2
► Pierwszy mecz polskiego klubu w PEMK rozegrany na Stadionie Śląskim w Chorzowie