Miał wyjątkowego nosa do strzelania goli Latynosom. Pierwszy raz udowodnił to w maju 1960 roku, gdy do Chorzowa przyjechał wielki Santos z już wtedy słynnym, choć dopiero 20-letnim Pelé. Polacy przegrali pokazowy mecz aż 2:5, ale jednym z tych, którym udało się pokonać bramkarza gości, był właśnie Liberda. Sześć lat później podczas tournée po Ameryce Południowej tylko on zdobywał bramki dla biało-czerwonych. Trafił i w pierwszym, i w rewanżowym (tu znowu spotkał się z Pelé) meczu z Brazylią, a potem nie zawiódł w Buenos Aires, gdzie jego strzał zapewnił Polakom remis z Argentyną. Niemal przez całą karierę grał w barwach bytomskiej Polonii. Przygodę z reprezentacją zakończył w 1967 roku – po tym, gdy odmówił wyjazdu na rewanżowy mecz z ZSRR w eliminacjach olimpijskich. Zmarł w 2020 roku po długiej walce z chorobą. Miał wówczas 83 lata.