To nie był dobry dzień dla reprezentacji Polski, ale nikt się nie spodziewał, że będą jeszcze gorsze. No, może z wyjątkiem dwóch dżentelmenów, którzy przewidzieli pewne wydarzenia. 16 czerwca 1986 roku biało-czerwoni przegrali z Brazylią 0:4 w 1/8 finału meksykańskiego mundialu. Do unilateralnego studia w Guadalajarze komentator TVP Dariusz Szpakowski zaprosił selekcjonera Antoniego Piechniczka i kapitana zespołu Zbigniewa Bońka.
W trakcie rozmowy Antoni Piechniczek ogłosił swoją dymisję i życzył następcy, którym później został Wojciech Łazarek, by tak jak on zdobył medal i co najmniej dwa razy wprowadził drużynę do mistrzostw świata. Zbigniew Boniek dodał, że jeśli w kolejnych mundialach nasz zespół osiągnie podobne wyniki, to będzie sukces. Obaj, niestety, nie pomylili się w swoich ocenach i przewidywaniach.
Na kolejny awans biało-czerwonych do finałów MŚ musieliśmy czekać aż szesnaście lat. Dopiero w 2002 roku kadra prowadzona przez Jerzego Engela zagrała na mundialu w Korei i Japonii.
Jeszcze dłużej czekaliśmy na to, by nasza reprezentacja wyszła z mundialowej grupy. W 2022 roku w Katarze kadra Czesława Michniewicza awansowała do 1/8 finału (czyli powtórzyła wynik reprezentacji Piechniczka sprzed 36 lat), gdzie przegrała 1:3 z Francją. „Klątwa z Guadalajary” długo okazała się skuteczna.