ŁKS Łódź (1948)ŁKS Łódź (1948)
Kroniki„Dobry był z niego herbatnik”
„Dobry był z niego herbatnik”
Autor: Norbert Bandurski
Data dodania: 5.12.2023
FOT. PAPFOT. PAP

Ponad 100 ról w filmach i serialach, wspaniałe kreacje teatralne oraz… mecze w reprezentacji Polski. 102 lata temu (5 grudnia 1921 roku) urodził się Marian Łącz, znakomity piłkarz i takiż aktor.

Zbójnik Słowak w „Janosiku”, inkasent w „Misiu” czy Matraszak w „Alternatywy 4”, który nazywa Balcerka „dobrym herbatnikiem” w scenie, gdy dowiaduje się on o wysłaniu na odwyk alkoholowy – Marian Łącz był znakomitym aktorem, któremu reżyserzy chętnie powierzali drugoplanowe, ale jakże charakterystyczne role drugoplanowe. – Był bardzo użytecznym aktorem epizodu. Bardzo wyraźnym aktorem epizodu, człowiekiem zespołowym. Właśnie piłka nożna dała mu to, że był członkiem zespołu pełnoprawnym, że nie ciągnął obrusa na siebie – opowiadał TVN-owi Jan Englert, który Łącza znał zarówno z boiska, jak i z teatru.

„ZDANŻASZ PAN”?

Jedną z najbardziej pamiętnych scen filmowych, z których został zapamiętany Łącz, jest dialog chłoporobotników na dworcu w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Postać grana przez Józefa Nalberczaka opowiada bohaterowi, w którego rolę wciela się Łącz, o trudach podróży do pracy w Warszawie. – Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę (...). Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS – tłumaczy robotnik. – I zdanżasz pan? – pyta w pewnym momencie mężczyzna grany przez Łącza.

No właśnie nie „zdanżał”, ale podobnie mógł niekiedy powiedzieć Łącz, gdy dzielił swój czas na grę w piłkę oraz występy w spektaklach teatralnych. Realizowanie się w dwóch tak odmiennych profesjach przysparzało aktorowi i piłkarzowi coraz więcej trudności. Pewnego razu, gdy wbiegł do teatru zziajany po meczu, a i tak niemal spóźniony, dyrektor Teatru Polskiego postawił mu ultimatum: piłka albo teatr.

Jako zawodnik dobiegałem kresu swojej kariery, jako aktor byłem natomiast na początku drogi. To nawet ładni brzmi: równocześnie kończyłem się i zaczynałem.

Marian Łącz
Wypowiedź aktora przytoczona w książce „Być dzieckiem legendy” Małgorzaty Puczyłowskiej.

A wspomniana kariera piłkarska była co najmniej równie imponująca, jak aktorska. Rozpoczęła się ona w Rzeszowie, z którego pochodził Marian Łącz. Wraz z bratem grał w Resovii jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, która spowolniła ich kariery. Nie zatrzymała ich jednak zupełnie, bo w barwach Sokoła Rzeszów występowali później w konspiracyjnych rozgrywkach. Za sabotaż podczas robót przymusowych był zresztą więziony. – Nie poruszał tego tematu, tak jak nie mówił o wojnie. Ale zachowanie z tym sabotażem do niego było podobne. Co pomyślał to zrobił lub powiedział – opowiadała Piotrowi Wołosikowi na łamach „Przeglądu Sportowego” Laura Łącz, córka piłkarza oraz aktorka.

Marian ŁączMarian Łącz
FOT. NAC

Marian Łącz i Wacław Jankowski w spektaklu „Hrabina z importu”

Po zakończeniu wojennej zawieruchy Łącz trafił aż na Pomorze, gdzie został zawodnikiem założonej właśnie Lechii Gdańsk (wówczas nazywała się ona jeszcze Klubem Sportowym Biura Odbudowy Portów „Baltia”). Zaraz po powstaniu klub zgłosił się do udziału w Święcie Sportu. Łącz zagrał w rozgrywkach piłkarskich, ale wystartował również w zawodach pchnięcia kulą i biegu na 3 kilometry. Najlepiej spisywał się jednak na boisku, gdzie w 10 meczach A klasy zdobył 26 bramek.

KUKŁĄ OSZUKAŁ TRENERA KADRY

Wybitne osiągnięcia w Gdańsku sprawiły, że kiedy postanowił przeprowadzić się do Łodzi, chętnie do zespołu przyjął go ŁKS Włókniarz. Kiedy w 1948 roku po raz pierwszy po wojnie zorganizowano ligowe rozgrywki o mistrzostwo Polski, znalazło się w nich miejsce dla ŁKS-u, którego Łącz był prawdziwą gwiazdą. W pierwszym sezonie zdobył 17 bramek i wspólnie z Longinem Janeczkiem okazał się najlepszym strzelcem zespołu. W kolejnych rozgrywkach miał o jedno trafienie więcej, dzięki czemu został wicekrólem strzelców całej I ligi.

W 1949 roku zagrał również w koszulce… Cracovii. „Pasy” w listopadzie przyjechały do Łodzi na mecz towarzyski, ale drużyna dotarła na miejsce w dziesięcioosobowym składzie. „Witając drużynę Cracovii w hotelu, wydawało się nam, że ekspedycja ta raczej wybrała się na wycieczkę turystyczną! Cracovia przyjechała do Łodzi bez jednego zawodnika. Podobno zawiódł Różankowski. Na kilkanaście minut przed meczem konferencja kierowników zainteresowanych obu drużyn zakończyła się krakowskim targiem. Włókniarze wspaniałomyślnie delegowali do drużyny gości Łącza, który objął tu stanowisko środkowego napastnika” – relacjonował „Przegląd Sportowy”. Grający gościnnie w Cracovii Łącz zdobył dwie bramki, a „Pasy” ograły ŁKS 2:1.

Marian ŁączMarian Łącz
FOT. NAC

 

Emilia Radziejowska i Marian Łącz w sztuce „Hrabina z importu”

Marian Łącz, zwany przez kolegów „Makusiem”, był czołowym zawodnikiem w Polsce, więc nic dziwnego, że dostał powołanie do drużyny narodowej. W reprezentacji kraju zadebiutował 8 maja 1949, gdy biało-czerwoni ulegli 1:2 w Bukareszcie Rumunii. Wystąpił również w przegranym 2:5 meczu z Węgrami w Warszawie (4 czerwca 1950), gdy w przerwie zmienił Stanisława Barana oraz 22 października 1950, kiedy gospodarze meczu na Stadionie Wojska Polskiego ulegli 1:4 Czechosłowacji. Wówczas w 77. minucie Łącz zluzował Józefa Kohuta.

Łącz znany był z radosnego usposobienia, ale też dość swobodnego podejścia do życia. Nie stronił od papierosów i alkoholu, a zgrupowanie reprezentacji Polski nie było dostatecznym powodem, by zrezygnować z zabawy.

Przypominam też sobie towarzyski mecz reprezentacji Polski z Bułgarami w Sofii. Szkoleniowcem był wtedy Wacław Kuchar. Jako człowiek i trener wyznawał dość surowe zasady. Kiedy przebywaliśmy na zgrupowaniu, po dziesiątej wieczorem wszyscy musieli być w łóżkach. Makuś oczywiście nie chciał się z tym pogodzić, marzyło mu się pójść do lokalu, posłuchać muzyki. Wykombinował więc jakąś kukłę, włożył ją pod kołdrę i… ruszył „na miasto”. Wieczorem trener Kuchar robił obchód, sprawdzając, czy wszyscy są w swoich pokojach. Podszedł do łóżka, na którym spał Łącz. Widział zgrubienie pod kołdrą, spod której jednak nikt się nie wychylał. Widocznie doszedł do wniosku, że Łącz jest obrażony, powiedział bowiem: „Nie martw się, Makuś, innym razem się zabawisz”. A Marian wrócił nad ranem.

Tadeusz Hogendorf
Opowieść piłkarza, który grał z Łączem w Resovii, Baltii Gdańsk, ŁKS-ie oraz w reprezentacji Polski, na łamach dziennika „Nowiny”.

Kiedy w 1950 roku Łącz rozgrywał w narodowych barwach spotkania z Węgrami oraz Czechosłowakami, był już zawodnikiem Kolejarza Warszawa, który w 1955 roku zmienił nazwę na Polonia-Kolejarz Warszawa, a po dwóch latach powrócił do pierwotnej nazwy – Polonia. W stołecznym klubie do dziś wspominany jest z rozrzewnieniem. W 1952 roku zdobył z nim Puchar Polski, co było ostatnim trofeum „Czarnych Koszul” na kolejne 48 lat. Kilka tygodni przed wygraniem finału Kolejarz zajął ostatnie miejsce w swojej grupie I ligi i został zdegradowany na drugi poziom rozgrywkowy. Spędził na nim następne dwa lata, a później spadł jeszcze niżej. Łącz pozostał wierny drużynie również na trzecim poziomie rozgrywkowym.

ZA SZKOŁĄ DO STOLICY

Być może Marian Łącz nigdy nie zostałby jedną z gwiazd Polonii lat 50., gdyby nie zamiłowanie do teatru. Kiedy w 1946 roku wyjeżdżał z Gdańska, wybrał Łódź nie tylko ze względu na możliwość gry w ŁKS-ie, ale również dlatego, że właśnie otworzono tam Państwową Wyższą Szkołę Teatralną (powstałą w miejsce Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej). A Łącz uwielbiał sztukę. Na deskach teatralnych zadebiutował jeszcze w Rzeszowie. W Łodzi chciał kształcić się w kierunku aktorskim, więc rozpoczął studia na PWST. W 1949 roku siedzibę uczelni przeniesiono jednak do Warszawy, gdzie akademię teatralną połączono z Państwową Wyższą Szkołą Aktorską. Łącz nie chciał przerywać nauki, więc przeprowadził się do stolicy i tam ukończył uczelnię.
 

Marian ŁączMarian Łącz
FOT. NAC

Marian Łącz i Hanna Bielicka w spektaklu „Hrabina z importu”

W Warszawie przez sześć lat łączył grę w Polonii z grą w Teatrze Polskim w Warszawie. Rokiem debiutów był dla niego 1949. Wówczas rozegrał pierwszy mecz w reprezentacji Polski, a jako młody aktor (choć wciąż jeszcze student) Teatru Wojska Polskiego w Łodzi po raz pierwszy zagrał w filmie. Dostał wówczas małą rolę w „Czarcim żlebie” Tadeusza Kańskiego i Aldo Vergano. Był to zaledwie epizod, a zarazem start bogatej kariery. Z czasem Łącz stał się jednym z popularnych aktorów teatralnych i filmowych. Zagrał m.in. w  „Stawce większej niż życie”, „Wojnie domowej”, „Wakacjach z duchami”, „Przygodach psa Cywila”, „Janosiku”, „Polskich drogach”, „Brunecie wieczorową porą”, „Kochaj albo rzuć”, „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, „Misiu”, „Domu” czy w serialu „Alternatywy 4”.

Nazywany najlepszym aktorem wśród piłkarzy i najlepszym piłkarzem wśród aktorów Marian „Makuś” Łącz zmarł na zawał serca 2 sierpnia 1984 roku. Miał 62 lata.