Aktualności
[WYWIAD] Krzysztof Kamiński: Wróciłem z Japonii, w Wiśle Płock rozpoczynam nowy rozdział

Przez pięć lat w Japonii wyrobił sobie pan markę dobrego bramkarza. W 153 meczach ligowych 50 razy zachował pan czyste konto. Co sprawiło, że postanowił pan wrócić do Polski?
Rzeczywiście miałem w Japonii ugruntowaną pozycję, ale wiele małych spraw sprawiło, że postanowiliśmy z żoną wracać. W ostatnim roku atmosfera w klubie bardzo się pogorszyła. Nie chodziło absolutnie o pieniądze, bo z tym nie było problemów. Były też wydarzenia pozaboiskowe, których wolę nie wspominać, ale wypłynęły na decyzję o powrocie. Byłem w Japonii pięć lat, a to i tak dłużej niż zakładałem. Niczego nie żałuję, bo zarówno piłkarsko, jak i życiowo zrobiłem krok do przodu. Uznałem, że nadszedł czas na nowy rozdział.
To jak podsumowałby pan grę w Jubilo Iwata?
Przed wyjazdem nie zdawałem sobie sprawy, jak to wszystko będzie wyglądało w Japonii. Od pierwszego dnia byłem jednak bardzo zadowolony, jeśli chodzi o klub. Byłem pod wrażeniem, jak jest dobrze zorganizowany, a każdy pracownik Jubilo dokładnie wie, co ma robić i kiedy. Wszystko i wszyscy byli absolutnie podporządkowani piłkarzom. Naszym jedynym zadaniem było koncentrować się na treningach i meczach. Ten czas zleciał mi bardzo szybko. Były momenty lepsze i gorsze, ale całościowo jestem zadowolony z pobytu w Japonii.
Mówi pan, że rozwinął się piłkarsko. W Japonii bramkarze trenują inaczej niż w Europie?
Tak naprawdę to wszystko zależy od trenera. Każdy szkoleniowiec ma trochę inne metody i na co innego kładzie nacisk. Nie można jednak powiedzieć, by były jakieś odrębne szkoły bramkarskie w Europie i Azji. W polskiej lidze zapewne też tak jest, że trener bramkarzy w jednej drużynie ma trochę inne spojrzenie niż w drugiej, stosuje inne ćwiczenia, ale tak naprawdę to są tylko detale.
Styl gry azjatyckich drużyn to najczęściej szybkość, ruchliwość i dynamika. Na to rzeczywiście kładzie się nacisk w treningu?
To raczej wykorzystywanie budowy ciała zawodników. Oni są trochę niżsi, mają krótsze nogi i bazują na szybkości. Grzechem byłoby nie wykorzystać tego, co im natura dała. Nie jest jednak tak, że trenują tylko dynamikę. Po przyjeździe do Japonii szybko przekonałem się, że szybkość gry i zaawansowanie techniczne jest na wyższym poziomie niż w naszej lidze. Z drugiej strony polska ekstraklasa góruje nad japońską taktyką i przygotowaniem fizycznym.
Wspomniał pan też, że wyjazd do Japonii był ciekawy od strony życiowej.
Zwiedzaliśmy, oglądaliśmy i uczyliśmy się kultury. Poszerzenie horyzontów to bardzo cenne doświadczenie. Nie zdawałem sobie sprawę, że te kultury tak bardzo się różnią. Obserwowanie Japończyków, którzy każdego dnia w pełni koncentrują się na pracy może rozwijać i być inspirujące.
Dlaczego zdecydował się pan na przejście do Wisły Płock? Jest pan czwartym bramkarzem w tym zespole, a rywale, zwłaszcza Thomas Dahne i Jakub Wrąbel, to również zawodnicy z doświadczeniem.
Miałem oferty z różnych kierunków i długo się zastanawiałem. Tak naprawdę to wszystkie te propozycje rozłożyliśmy na czynniki pierwsze. Analizowaliśmy wiele różnych aspektów i uznaliśmy, że wybór Wisły będzie najlepszym wyjściem. Na pewno miało znaczenie to, że w tym klubie wypłynąłem na szersze wody. W 2011 roku awansowaliśmy do pierwszej ligi i po kolejnym sezonie odszedłem z Wisły do ekstraklasy do Ruchu Chorzów. Tu moja kariera nabrała rozpędu. Dobrze wspominam tamte czasy, poznałem tu fajnych ludzi i w tym mieście też przyjemnie się żyło. A jeśli chodzi o rywalizację, to służy każdemu z nas z osobna i drużynie.
Wisła balansuje między grupą mistrzowską i spadkową. Jest pan krótko w drużynie, ale coś już może powiedzieć o zespole?
W Japonii starałem się być na bieżąco z ekstraklasą i oglądałem niektóre spotkania. Dopiero od tygodnia trenuję z drużyną, a mecz z Pogonią obejrzałem z trybun. Trudno jednoznaczne coś na tej podstawie powiedzieć, ale widzę niezłą jakość w moim nowym zespole. Dla wielu klubów w ekstraklasie pierwszym zadaniem jest zakwalifikowanie się do grupy mistrzowskiej, a potem dopiero stawiają sobie kolejne cele. Wierzę, że Wisła znajdzie się w czołowej ósemce.
A jakie pan sobie stawia zadania?
Staram się wyznaczać sobie mniejsze cele. Pierwszym z nich będzie wywalczenie miejsca w podstawowym składzie. Jak to osiągnę, przyjdzie czas na kolejne.
Rozmawiał Andrzej Klembafot. Wisła Płock SA